poniedziałek, 20 stycznia 2014

Jak poradzić sobie z "blue monday", czyli 10 sposobów na najbardziej depresyjny dzień roku

Zgodnie z wyliczeniami brytyjskiego psychologa, dr Cliffa Arnalla, dziś jest najbardziej depresyjny dzień w roku. Tak, naukowcy zajmują się również badaniem takich istotnych rzeczy. Nie chcę teraz pisać, czy się z nim zgadzam (aktualnie mam parszywy nastrój, a blue monday to świetna wymówka), ale postanowiłam zrobić krótką listę rzeczy, które mnie poprawiają humor (sprawdzalność wynosi około 90%). Czas start!

Na sam początek coś słodkiego - jak wiadomo, czekolada podnosi poziom endorfin, a endorfiny sprawiają, że czujemy się szczęśliwsi. Ten trick działa nawet po ataku dementorów, zadziała jeszcze lepiej dzisiaj. 

Oprócz czekolady pomaga mi zawsze ulubiony film. Najważniejsze, żeby to nie był żaden dramat (w końcu chcemy sobie nastrój poprawić, a nie jeszcze go pogorszyć). Każdy z nas ma listę kilku tytułów, które wywołują uśmiech na twarzy - ja najczęściej wybieram Bruneta wieczorową porą, Sherlocka Holmesa (Robert Downey Jr dobry na wszystko!), Misia albo Prosto w serce

Moim kolejnym sposobem są Pzyjaciele. Czasami nie mam 1,5 godziny wolnego czasu, żeby obejrzeć film, wtedy decyduję się na jeden odcinek mojego ulubionego serialu. Owszem, bardzo często z jednego odcinka robi się kilka, ale obejrzenie choćby jednego od razu poprawia mi nastrój. Chociaż znam wszystkie na pamięć, za każdym razem śmieje się tak samo. Efekt? Natychmiastowy! :)

Jeśli nie mam dużo czasu, a pod ręką nie mam żadnego odcinka Przyjaciół, to często decyduję się obejrzeć fragmenty programu The Ellen DeGeneres Show. Tutaj czasami, podobnie jak w przypadku serialu, zaczynam oglądanie z zamiarem zobaczenia jednego filmiku, a kończy się na wielu więcej, ale nic nie mogę poradzić - Ellen jest fantastyczna! Każda jej rozmowa z gościem jest wyjątkowa, a większość powoduje u mnie wybuchy śmiechu. 

Jeśli mam trochę więcej czasu, to czasami udaję się na zakupy - nowa torebka albo para butów świetnie poprawiają nastrój. Owszem, dzikie tłumy w sklepie czy gigantyczna kolejka do przymierzalni potrafią być niezwykle irytujące, ale przeceniony sweter czy piękna sukienka to wynagradzają.

Kiedy mam zły nastrój, lubię wybrać się też do kina (wtedy zazwyczaj idę tam sama). Oczywiście przy wyborze repertuaru staram się unikać filmów, które mogą mnie jeszcze bardziej zdołować, ale zazwyczaj decyduje się na seans, który zaczyna się najszybciej. Wygodny fotel, duży ekran i od razu czuje się dużo lepiej.

Nie tylko czekolada podnosi nam poziom endorfin - dzieje się tak również po wysiłku fizycznym, dlatego uwielbiam chodzić na basen (nie tylko wtedy, kiedy mam kiepski nastrój). 45 minut pływania i złe samopoczucie odpuszcza (chociaż moja mina na zdjęciu poniżej może sugerować coś innego - po prostu nie lubię suszyć włosów! :p)

Nie mogę zapomnieć o muzyce! Przyznaję się, niekiedy zdarza mi się popełnić błąd polegający na słuchanie smutnych piosenek, co tylko pogarsza sytuację, ale kilka energetycznych kawałków i wracają mi siły. A jak jestem w domu, to wystarczy wesoła piosenka i po chwili mam ochotę potańczyć. Ostatnio nastrajam się pozytywnie kawałkiem Pharella Williamsa.

No i najlepszy moim zdaniem sposób to Przyjaciele. Najprawdziwsi. To oni wiedzą najlepiej, jak nam poprawić nastrój, jak pocieszyć, wesprzeć. Czasami wystarczy SMS czy rozmowa, czasami spotkanie. Ja mam ogromne szczęście, bo mam najwspanialszych przyjaciół na świecie. Dziękuję Wam bardzo, bardzo, bardzo za wszystko i kocham Was! :)

To moje sposoby na chandrę - a jakie są Wasze? :)

2 komentarze:

  1. Awww <3 ps. ide szukać kolejnych żartów o Łotyszach... :D

    OdpowiedzUsuń