czwartek, 28 czerwca 2012

Sandomierz

Wczorajszy dzień nie zapowiadał się zbyt udany pod względem pogody. Pochmurne niebo i niska jak na koniec czerwca temperatura nie przeszkodziły nam jednak w wypadzie do Sandomierza. Nasz wybór zdecydowanie się opłacił - powitało nas słońce i ponad 20 stopni. Pierwsze zaskoczenie - parking w centrum miasta. Tani (2zł za godzinę), względnie pusty, świetnie położony (minuta drogi od rynku), a do tego świetnie zorientowany pan parkingowy, który podpowiedział nam, co warto zobaczyć. Na początek udałyśmy się do punktu informacji turystycznej, gdzie zaopatrzyłyśmy się w mapki i ulotki i ruszyłyśmy na zwiedzanie. Odwiedziłyśmy piękną katedrę (obowiązuje w niej zakaz robienia zdjęć), przeszłyśmy podziemną trasę turystyczną, weszłyśmy na Bramę Opatowską, zobaczyłyśmy "Igielne Ucho", zjadłyśmy obiad na ślicznym rynku i pospacerowałyśmy brukowanymi uliczkami. Zdziwiło nas to, że mimo sporej ilości turystów w mieście był spokój (no może oprócz małych niedogodności związanych z remontami, ale przynajmniej widać, że władze miasta sporo w nie inwestują). Jeśli jeszcze nie mieliście okazji odwiedzić miasta znanego ostatniego głównie z serialu "Ojciec Mateusz" albo byliście tam dawno temu, zdecydowanie polecam wycieczkę do Sandomierza. I chcę bardzo, bardzo podziękować moim towarzyszkom - Ani, najlepszemu kierowcy pod słońcem i Beci, świetnej przewodniczce. To głównie dzięki Wam było tak super i już nie mogę się doczekać kolejnych wycieczek!

niedziela, 17 czerwca 2012

Biało - czerwony deser ;)

Wczoraj, jak zapewne wszyscy wiedzą, był mecz Polska - Czechy. Niestety, nie udało się nam wyjść z grupy, dlatego gorycz porażki postanowiłam osłodzić sobie pysznym i bardzo prostym w zrobieniu deserze. 
Składniki:
- bezy
- 2 śmietany 30%
- truskawki
- winogrona
- banan
- sok z cytryny
- listki mięty

Ubijamy śmietanę w mikserze, w międzyczasie wyciskamy sok z cytryny i dodajemy go do śmietany.

Kroimy truskawki, na dno naczynia wkładamy bezy, kawałki truskawek i pierwszą warstwę bitej śmietany.


Do naczynia dokładamy kolejną warstwę bitej śmietany i winogrona.


Kroimy banana w plasterki. Do naczynia dokładamy bitą śmietanę, plasterki banana, truskawki i ostatnią warstwę śmietany.




Dokładamy ostatnią warstwę bitej śmietany. Przyozdabiamy deser truskawkami i listkami mięty.
Dobór owoców jest dowolny, my wczoraj postawiłyśmy na narodowe barwy, najważniejsze, żeby Wam smakowało. Smacznego! :)



sobota, 16 czerwca 2012

Królewna Śnieżka i Łowca / Snow White and the Huntsman

Dzisiaj pora na drugą w tym roku ekranizację jednej z najpopularniejszych bajek braci Grimm - "Królewną Śnieżkę i Łowcę".
Królewnę Śnieżkę znają wszyscy. Rupert Sander, reżyser, postanowił opowiedzieć jej historię trochę inaczej. Ravenna (Charlize Theron) podstępem została żoną króla, w czasie nocy poślubnej zabiła go i przejęła władzę w królestwie, a małą Śnieżkę zamknęła w zamkowej wieży. Kiedy królewna skończyła 18 lat, królowa postanowiła ją zabić i zabrać jej serce, aby zapewnić sobie wieczną młodość. Niestety, plan niezbyt się udał - Śnieżka (Kristen Stewart) uciekła, a wysłany po nią do Mrocznego Lasu Łowca (Chris Hemsworth) zamiast ją przyprowadzić do zamku, postanowił jej pomóc. Czy uda im się pokonać Królową i przywrócić w królestwie ład?
Kilka miesięcy temu miała ogromną przyjemność obejrzeć inną wersję Śnieżki, z Julią Robert w roli Złej Królowej (moja recenzja tutaj). Kolejna ekranizacja trochę mniej przypadła mi do gustu. Zacznę jednak od plusów - przede wszystkim Charlize Theron w roli złej królowej. Moim zdaniem ukradła cały film (producenci też tak chyba pomyśleli, w końcu to jej postać jest na I planie na plakacie). Była tajemnicza, niebezpieczna i fascynująca, nie można było od niej oderwać wzroku. W dodatku te jej stroje, były obłędne! Twórcom udało się stworzyć wyjątkowy, mroczny klimat - poza kostiumami pomogły niesamowite efekty specjalne (chociaż niektóre sceny moim zdaniem zostały zrealizowane tylko po to, aby pochwalić się właśnie efektami, a nie żeby popchnąć fabułę do przodu) i ścieżka dźwiękowa. Właśnie, skoro jesteśmy przy muzyce - wielkie brawa dla Florence Welch za utwór "Breath of life", który możemy usłyszeć podczas napisów końcowych. Miłą niespodzianką jest Chris Hemsworth jako Łowca (aczkolwiek sama postać nie zaskakuje) i plejada wybitnych, brytyjskich aktorów w rolach krasnoludków. Przejdźmy do słabszych stron filmu - Kristen Stewart jako Śnieżka. Myślałam, że przynajmniej w tym filmie nie będzie mi dane oglądać jej wiecznie otwartych ust, niestety, zawiodłam się. Szkoda, że większość scen zagrała jedną miną. Podobnie z Księciem Williamem (Sam Claflin), był nijaki i nie zapada w pamięć. No i jeszcze jeden minus, scena bitwy. Owszem, zrealizowana z rozmachem, ale już to widzieliśmy wcześniej. Konkretnie w "Robin Hoodzie" Ridleya Scotta. Te same klify, ta sama plaża - czy naprawdę w Anglii nie ma innych równie malowniczych miejsc? Szkoda, że oglądając "Śnieżkę" miałam przed oczami o niebo lepszą bitwę stoczoną przez Robin Hooda.
Podsumowując, "Królewna Śnieżka i Łowca" to nie jest bajeczka dla dzieci, mamy tu dużo scen, których młodsza publiczność nie powinna oglądać, ale jeśli lubicie historie o walce dobra ze złem i Charlie Theron, to powinniście wybrać się do kina.

sobota, 9 czerwca 2012

Avengers

Dzisiaj kinowy hit ostatnich tygodni - Avengers.
Nick Furry (Samuel L. Jackson) szefuje międzynarodowej organizacji TARCZA. Kiedy Ziemi zagraża szalony Loki (Tom Hiddleston), Nick powołuje grupę do zadań specjalnych. Na placu boju stawia się Iron Man (Robert Downey Jr.), Kapitan Ameryka (Chris Evans), agentka Natasza Romanow vel Czarna Wdowa (Scarlett Johansson), dr Burce Banner / Hulk (Mark Ruffalo) i boski Thor (Chris Hemsworth). Współpraca nie przebiega najlepiej, a wróg rośnie w siłę. Czy uda mi się pokonać swoje ambicje i urazy, aby razem stanąć do walki?
Co do fabuły - jeśli oglądaliście wcześniej "Kapitana Amerykę", "Iron Mana" czy "Thor'a" o wiele łatwiej będzie Wam zrozumieć niektóre zachowania bohaterów i wczuć się w klimat, ale jeśli "Avengers" to Wasze pierwsze spotkanie z superbohaterami, to nie powinniście mieć większych problemów ze zrozumieniem (niektóre fakty z życia zostały wręcz łopatologicznie ukazane jako wspomnienia albo przypomniane w czasie rozmów). Skoro jestem jeszcze w temacie scenariusza - muszę przyznać, niezbyt zaskakuje, ale w takich filmach przecież nie o to chodzi (ale o tym za chwilę). Ogromną zaletą filmu jest obsada - na ekranie możemy zobaczyć plejadę gwiazd, z Robertem Downey Jr na czele - ach ten Iron Man! W epizodach zagrali Jerzy Skolimowski jako rosyjski czarny charakter oraz Stellan Skarsgård w roli naukowca. Plusem jest również muzyka, ale największą atrakcją są efekty specjalne. Patrząc na to, co się działo na ekranie, przestałam zastanawiać się nad pewnymi nielogicznościami w scenariuszu. To właśnie dla takich filmów stworzono 3D - niesamowite efekty specjalne stały się jeszcze lepsze.
Avengers" to film typowo kinowy (wiem, że na niektórych telewizorach można oglądać filmy w 3D, ale ekranu takiej wielkości jak w kinie raczej w domu nie mamy), dlatego jeśli jeszcze go nie oglądaliście, to pędźcie do kina - czeka Was rozrywka na światowym poziomie!

wtorek, 5 czerwca 2012

Seks w wielkim mieście

Kolejna porcja powtórek tego serialu pozwoliła mi przypomnieć sobie, dlaczego podbił cały świat - pora na "Seks w wielkim mieście".
"Seks w wielkim mieście" to historia 4 kobiet. Właściwie to jest 5 bohaterów - równie ważny jest Nowy Jork, w którym rozgrywa się akcja serialu. Ale wróćmy do naszych dziewczyn. Pierwsza to Carrie Bradshaw (Sarah Jessica Parker) pisze felietony, które publikowane są w kolumnie "Sex and the city". Miranda Hobbes (Cynthia Nixon) to prawniczka, Samantha Jones (Kim Cattrall) pracuje w agencji PR, natomiast Charlotte York (Kristin Davis) jest marszandem. Wszystkie są atrakcyjne (dobrze, jeśli oglądamy pierwszy sezon, to możemy mieć wątpliwości, ale kiedyś była taka moda), wykształcone, mają dobrą pracę i są samotne. Ich miłością są zakupy, imprezy i seks. Szukają prawdziwej miłości (no może poza Samanthą, jej zależy tylko na udanym życiu), chodzą na randki ( z różnym skutkiem) i godzinami plotkują. Co w takim razie uwiodło tyle milionów ludzi w tym serialu?
Po pierwsze, te kobiety są fascynujące. Z jednej strony zszokowały cały świat, kiedy bez skrępowania rozmawiały o swoim życiu erotycznym (w latach 90-tych to było zaskoczenie), ale z drugiej otwarcie mówiły, że potrzebują w swoim życiu faceta. Odnoszą sukcesy, ale mają też porażki, z których nie zawsze wyciągają odpowiednie wnioski. Przykład? Proszę bardzo - Carrie nie jest milionerką, ale nic nie przeszkodzi jej w zakupie kolejnej pary butów, nawet jeśli będzie musiała wydać ostatnie pieniądze. Skoro przeszłam do tematu butów - moda jest bardzo istotnym elementem serialu. Z sezonu na sezon Carrie, Samantha, Charlotte i Miranda ubierały się coraz lepiej i dyktowały trendy (motyw kwiatów widoczny w 6 sezonie niedługo później zagościł na wybiegach). Siła serialu leży również w historii i zabawnych dialogach. Wszyscy z wypiekami na twarzy oglądali kolejne rozstania i powroty Carrie z Bigiem, a dyskusje bohaterek podczas lunchu czy kolacji do tej pory bawią do łez. Mamy tu śluby, rozwody, choroby, zawodowe klęski, oszałamiające sukcesy, problemy z dziećmi i zajściem w ciążę - twórcy nie uznawali żadnego tabu. I może w tym tkwi sekret?
Podsumowując, "Seks w wielkim mieście" to jeden z najlepszych seriali i pozycja obowiązkowa, nie tylko dla kobiet. ;)

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Z ust do ust / Rumor has it

Dzisiaj jeden z moich ulubionych filmów z Jennifer Aniston - "Z ust do ust".
Widzieliście film "Absolwent"? Widziała go Sarah (Jennifer Aniston) - co więcej, doszła do wniosku, że historia jej rodziny posłużyła filmowcom za źródło inspiracji! Postanawia dowiedzieć się, kim jest jej ojciec - tak poznaje Beau Burroughs'a (Kevin Costner)...
Historia może brzmi tandetnie, ale mnie się spodobała. Największym plusem są dla mnie aktorzy - hitem jest Shirley MacLaine w roli szalonej babci. Po raz kolejny talent komediowy pokazała Jennifer Aniston - nie zgodzę się, że jest aktorką tylko jednej roli, już wielokrotnie udowodniła, na co ją stać. Co do samego filmu, na plus oceniam muzykę (zwłaszcza w końcowej scenie w samolocie, kiedy Sarah wraca z Pasadeny) oraz sam zamysł. Minusem jest pewna przewidywalność i schematyczność, no ale nie można mieć wszystkiego.
"Z ust do ust" to idealna propozycja na miły wieczór i na poprawę nastroju. Polecam! :)