czwartek, 9 stycznia 2014

Every fairytale needs a good old fashioned villain

Szaleństwo Sherlocka trwa, niedawny maraton dwóch pierwszych sezonów tego serialu natchnął mnie do dzisiejszego wpisu. Cytat widoczny w tytule to wypowiedź jednego z bohaterów. Którego? Tego dowiecie się, czytając dalej ;)

Na sam początku listy najsłynniejszy kanibal świata, czyli Hannibal Lecter.
Hannibal to mężczyzna idealny: esteta, z nienagannymi manierami, świetny psychiatra, bardzo dobrze wykształcony. Ok, prawie idealny - ma małą wadę, lubi czasem żywić się ludźmi. Tak, ten miłośnik sztuki i znawca win jest kanibalem. Nie można mieć wszystkiego, prawda? Oczywiście, kiedy zbadamy sprawę bliżej okaże się, że to nieobliczalny psychopata, który świetnie manipuluje ludźmi, aby zdobyć to, co zechce. W wykonaniu Anthony'ego Hopkinsa Hannibal to człowiek, który przeraża nawet wtedy, kiedy mówi cicho i spokojnie. W jego oczach bez trudu dostrzeżemy szaleństwo i ten niebezpieczny błysk, który powoduje gęsią skórkę. Najnowsza interpretacja tej postaci należy do Madsa Mikkelsena z serialu Hannibal. Przeraża spokojem, kulinarnymi żartami (publiczność od razu dostrzeże aluzje, pozostali bohaterowie są niczego nieświadomi) i przenikliwym spojrzenie. Dwa różne wcielenie, jeden świetny zły bohater - nie radzę wybrać się na kolację z Hannibalem, może okazać się wyjątkowo ciężkostrawna....

Drugi na liście jest jeden z największych wrogów Batmana, czyli Joker.
Joker to prawdziwy szaleniec. Nie liczą się dla niego pieniądze, zależy mu tylko na niszczeniu wszystkiego, co stanie mu na drodze. Uważa, że jest dopełnieniem Batmana - taki bohater jak Bruce Wayne potrzebuje według niego godnego siebie przeciwnika. W interpretajcji Heatha Ledgera mieliśmy okazję zobaczyć, jak wygląda prawdziwy maniak - kiczowaty makijaż, śmieszne stroje (aczkolwiek chciałbyś elegancki, w końcu nosił kamizelkę - kto w tych czasach nosi kamizelkę?), ale z drugiej strony obłęd w oczach i nigdy niezaspokojona potrzeba tworzenia chaosu i ranienia innych. 

Czas na przeciwników agenta 007.
Cykl o Jamesie Bondzie to nie tylko pościgi, kobiety i martini. To również cała galeria szwarccharakterów. Każdy z nich planował światową zagładę, międzynarodowy konflikt albo przynajmniej napad na najbardziej strzeżone miejsce w Stanach Zjednoczonych. Pochodzą dosłownie z całego świata - bycie czarnym charakterem to globalny zawód. Większość z nich ma słabość do pieniędzy, władzy i garderoby (aczkolwiek niektórzy powinni zainwestować w stylistę - jak na przykład widoczny na zdjęciu powyżej Javier Bardem w roli Silvy). Przeciwnicy Bonda to źli bohaterowie w naprawdę starym stylu (mimo, że używają nowoczesnych metod działania). 

Na tej liście nie mogło zabraknąć oczywiście Lokiego.

W filmach opartych na komiksach czarny charakter jest zazwyczaj czarno - biały, chce się zemścić na głównym bohaterze,  ciężko go polubić (nawet jeśli czasami rozumiemy jego argumentację). W tym przypadku zaczyna się podobnie - Loki chce się zemścić, bo dowiaduje się, że wbrew zapewnieniom nie zasiądzie na tronie. Na szczęście dalej jest już ciekawiej - Loki jest co prawda starszym synem Odyna, ale jest przybłędą, a nie jego rodzonym dzieckiem. Czuje się zdradzony i oszukany, niczym bohater z szekspirowskich dramatów (ogromny wpływ na taki charakter tej postaci mają dwaj panowie: Kenneth Branagh, reżyser i Tom Hiddleston, aktor - dwaj miłośnicy Szekspira). Loki jest oślepiony żądzą zemsty, nie zawaha się dosłownie przed niczym. Z kolejnych filmów (zwłaszcza z drugiej części Thora) dowiadujemy się, jak wielkie znaczenie ma dla niego władza, ale również pochodzenie i relacje rodzinne. Nigdy nie jesteśmy do końca pewna, po czyjej jest stronie, czy można mu ufać (no pewnie, że nie można!) ani jaki jest jego następny krok. 


Jim Moriarty - czarny charakter, który jest inspiracją całego wpisu (to on jest autorem tytułowego cytatu). Mojego ulubionego Moriarty'ego znajdziemy w Sherlocku, gdzie w rolę tego diabelnie inteligentnego przestępcy wcielił się absolutnie cudowny Andrew Scott. Jego Moriarty jest eleganckim mężczyzną w idealnie skrojonym garniturze (świetnie wygląda również w koronie), który w ciągu jednej sekundy zmienia się z dżentelmena w nieobliczalnego psychopatę. Podobnie jak Holmesa nie znosi nudy, jego żywiołem jest chaos. Jeśli planujecie oszustwo, zemstę albo nawet zabójstwo, zgłoście się do niego - jak sam twierdzi jest konsultantem kryminalnym i z chęcią pomoże Wam to wszystko zorganizować. Pojawia się w życiu Sherlocka, bo jak mówi, w każdej bajce potrzebny jest zły charakter, a on idealnie się do tej roli nadaje. To maniak, który nie cofnie się przed niczym, żeby skończyć to, co zaczął. Dobra rada - trzymajcie się od niego z daleka (zapraszanie na herbatę to też nie jest najlepszy pomysł). 

Koniec tej listy - kogo byście z niej skreślili, a kogo dopisali? Ja jestem ciekawa, czy po ostatnim w tym sezonie odcinku Sherlocka do spisu będzie można dopisać Charlesa Augustusa Magnussena, zwiastun zapowiada się interesująco... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz