poniedziałek, 31 grudnia 2012

Zapowiedzi filmowe 2013 roku

Ostatni dzień 2012 roku - czas na subiektywny przegląd propozycji filmowych, które będzie można obejrzeć w kinach już wkrótce. Kolejność przypadkowa!

Na początek "Le Miserables: Nędznicy" w reżyserii Toma Hoopera.
Musicalowa wersja "Nędzników" Wiktora Hugo z gwiazdorską obsadą: Hugh Jackman, Anne Hathaway, Russel Crowe, Helena Bohnam Carter, Sacha Baron Cohen i Amanda Seyfried. Recenzje są zachęcające, nie mogę się doczekać, aż sama będę mogła ocenić ten film!

Kolejnym filmem, którego nie chcę przegapić, to "Drogówka" Wojciecha Smarzowskiego. 
To historia siedmiu policjantów z rewelacyjną obsadą. Na ekranie zobaczymy Marcina Dorocińskiego, Eryka Lubosa, Bartłomieja Topę, Jacka Braciaka, Arkadiusza Jakubika, Macieja Stuhra, Agatę Kuleszę i Mariana Dziędziela. Poza tym nazwisko Smarzowski to już marka sama w sobie. Na szczęście premiera już niedługo - 1 lutego. 

Jako fanka filmów gangsterskich i Ryana Goslinga z niecierpliwością czekam na film "Gangster Squad. Pogromcy mafii".
Film to historia o policjantach walczących z najniebezpieczniejszym szefem mafii w Los Angeles. Świetna obsada (Ryan Gosling, Nick Nolte, Sean Penn, Emma Stone, Josh Brolin) i dobra historia - z tej mieszanki musi wyjść coś dobrego!

Steven Spielberg jest jednym z najlepszych reżyserów, nikt nie ma wątpliwości, dlatego bardzo chętnie obejrzę jego najnowsze dzieło - biograficzny film "Lincoln"
To historia Abrahama Lincolna (Daniel Day-Lewis), prezydenta Stanów Zjednoczonych. Film przedstawia go w momencie walki o poprawkę zakazującą niewolnictwo. Recenzenci zachwalają wszystkich aktorów, przepowiadają trzeciego Oskara dla Daniela Day-Lewisa. Zapowiada się filmowa uczta!

Kolejną produkcją, na którą czekam już od dawna, jest najnowszy film Baza Luhrmana "Wielki Gatsby".
Zwiastun jest zachwycający, obsadzie nie można nic zarzucić, a mając w pamięci poprzedni filmy tego reżysera oczekuje "epickości" i magii na ekranie. Film miał mieć premierę już w grudniu tego roku, ale została ona przesunięta na maj. W takim razie - byle do maja!

Na mojej liście znajduje się również "Poradnik pozytywnego myślenia" w reżyserii Davida O. Russella.
Na ekranie zobaczymy Bradleya Coopera, Jennifer Lawrence i Roberta de Niro. Ci, którzy już mieli okazję obejrzeć film, są nim zachwyceni, ja poczekam do lutego, żeby przekonać się, czy te wszystkie zachwyty są uzasadnione.

Kolejnym filmem, o którym mówi się w kontekście Oscarów, jest "Wróg numer jeden" w reżyserii Kathryn Bigelow.
To historia pojmania Osamy Bin Ladena w rewelacyjnej obsadzie - w głównych rolach wystąpili Jessica Chastain i Joel Edgerton. Premiera już 8 lutego!

Uwielbiam Johnny'ego Deppa, dlatego nie mogę się doczekać "Jeźdźca znikąd"!
Co my tu mamy? Jest Johnny Depp, Helena Bohnam Carter, Jerry Bruckheimer jako producent, westernowa historia - jak dla mnie zapowiada się wakacyjny hit!

Lubię kino rozrywkowe - ale musi to być dobre kino. Takie warunki spełniły dotychczasowe dwie części przygód "Iron Mana" (aczkolwiek pierwsze była dużo lepsza od drugiej), dlatego czekam na trzecią odsłonę cyklu!
W rolę Iron Mana wcieli się po raz kolejny Robert Downey Jr (czy to nie jest wystarczający powód, aby obejrzeć ten film?), partneruje mu Gwyneth Paltrow jako Pepper Potts, a jego wrogiem będzie Mandaryn, grany przez Bena Kingsleya. Szkoda, że premiera dopiero w maju.

Ostatni z dziesiątki jest film biograficzny o jednym z największych reżyserów w historii - to "Hitchock".
Rewelacyjna obsada (Anthony Hopkins, Helen Mirren, Toni Collette, Scarlett Johansson), fascynująca historia, czeka nas chyba kolejna perełka!

To dziesiątka filmów, które bardzo chcę obejrzeć w nadchodzącym roku. Poza nimi czekam na drugą część "Igrzysk Śmierci", "Wałęsę", "The Bling Ring", "Django", "Pokusę", "Spring Breakers", "Sesje", "To the wonder", "Rush", "Oza Wielkiego i Potężnego", "Only God forgives", "Władzę", "Anioła", "Przelotnych kochanków", "Dirty tricks" oraz wiele innych, o których teraz nie pamiętam. To będzie dobry, filmowy rok!
A Wy na jakie premiery czekacie? :)

niedziela, 30 grudnia 2012

Plotkara

Dzisiejszy wpis będzie o serialu, który oglądałam od 6 lat, a niedawno został wyemitowany ostatni odcinek. Czas na "Plotkarę"!
Historia zaczyna się nieskomplikowanie, ale z odcinka na odcinek przybywa postaci, intryg, tajemnic, romansów, zawirowań, pięknych strojów, ale też niedorzeczności i głupich posunięć scenariuszowych. Wszystko zaczyna się, kiedy do Nowego Jorku wraca Serena van der Woodsen (Blake Lively). Jej zdjęcie z dworca od razu trafia na portal internetowy prowadzony przez tajemniczą Plotkarę. Jak jej powrót wpłynie na życie Blair (Leighton Meester), dotychczasowej królowej Upper East Side? Czy dawne przyjaciółki odbudują łączącą ich więź? A kim jest mieszkający na Brooklynie Dan (Penn Badgley), który najwyraźniej czuje coś do Sereny? I jak jej obecność wpłynie na związek Blair z Natem (Chace Crawford)? No i jak w życiu ich wszystkich namiesza Chuck Bass (Ed Westwick)?
Zaczyna się jak typowy serial dla nastolatek, ale później akcja się rozkręca. W pierwszym sezonie motywem przewodnim jest tajemnica Sereny - dlaczego uciekła z Nowego Jorku do szkoły z internatem? Ważnym punktem są perypetie miłośne bohaterów, a zwłaszcza kiełkujące uczucie Blair i Chucka (ich relacja jest jednym z powodów, dla których oglądałam serial do samego końca. W pewnym momencie poza ich historią nie było nic ciekawego). W drugim sezonie widzimy dalszy rozwój ich uczucia, a także przygotowania do studiów. Sezon trzeci to przejście z liceum na uczelnie, a kolejne sezony to już po prostu dalsze losy bohaterów (najpierw wszystkim zależało na dostaniu się na studia, a potem nagle przestali studiować, ale takie luki to typowy element serialu). Plusem serialu jest obsada - moim zdaniem wszyscy pasują do ogrywanych przez siebie ról. Niektóre postacie mnie wyjątkowo irytowały, ale to zasługa nie tylko scenarzystów, ale również aktorów. Jedną z moich ulubienic jest Dorota (Zuzanna Szadkowski), służąca Blair. Jej monologi (czasami z polskimi wstawkami) są śmieszne i urocze, a jej miłość do swojej podopiecznej i do pomagania jej w knuciu kolejnych intryg tworzą mieszankę iście wybuchową. Skoro jestem jeszcze w temacie obsady - w serialu w gościnnych rolach wystąpiła m. in. Elizabeth Hurley, Hilary Duff, Brittany Snow, Kristen Bell (ona jest głosem tytułowej Plotkary), Rachel Bilson, William Baldwin  czy Clemence Poesy. Uwielbiam ścieżkę dźwiękową - nie było chyba odcinka, w którym nie byłoby przynajmniej jednego utworu, który by mi się spodobał. W niektórych odcinkach moglibyśmy obejrzeć koncerty świetnych muzyków - wystąpił zespół No Doubt, The Pierces, Florence and the machine i Lady Gaga. Fajnym zabiegiem było zrobienie z Nowego Jorku osobnego bohatera, a nie tylko tła do pokazywanej historii. Miłą odmianą były odcinki z Paryża (początek 4 sezonu) czy Los Angeles. Najmocniejszym punktem (obok relacji Chuck - Blair) jest moda. Większość stylizacji Blair ukradłabym dla siebie, podobnie z Sereną (aczkolwiek jej umiłowanie do bardzo krótkich i mocno wydekoltowanych sukienek czasami było nie na miejscu). Twórcy udowodnili, że facet w garniturze to cudowny widok. Serial wylansował wiele trendów, najsłynniejszym są chyba opaski Blair.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Jak widać, stroje są obłędne. To zaledwie ułamek wszystkich kreacje, jakie mogliśmy oglądać przez 6 lat. Trzeba podkreślić, że historie ukazane na ekranie czasami były a) niedorzeczne b) kontrowersyjne c) nieodpowiednie (spojler: związek Chucka i Blair był trochę toksyczny, sprzedaż dziewczyny ze hotel? Serio Chuck?), nie zmienia to jednak faktu, że jak już zaczęłam oglądać, to obejrzałam wszystkie odcinki. Przyznaję, czasem miałam przerwę, bo zagrania scenarzystów uznawałam za zbyt idiotyczne, by kontynuować przygodę z serialem, ale prędzej czy później wracałam. Może to kwestia przyzwyczajenia, ale "Plotkara" to "guilty pleasure" z prawdziwego zdarzenia. Idealny serial na leniwe popołudnie.
Podsumowując, polecam serial wszystkim miłośnikom mody, intryg, dobrej muzyki i Nowego Jorku. XOXO

sobota, 29 grudnia 2012

Anna Karenina

Dziś najnowszy film w reżyserii Joe Wright'a - "Anna Karenina".
Anna (Keira Knightley) jest mężatką, ma ukochanego synka, chodzi na wystawne bale, do opery - słowem pełnia szczęścia (dodam tylko, że akcja rozgrywa się w carskiej Rosji, a czasy dla większości obywateli były wtedy zdecydowanie trudne). To jednak pozory - Anna nie jest zbyt szczęśliwa w małżeństwie z Aleksiejem Aleksandrowiczem (Jude Law), a jedyne szczęście daje jej syn. Wszystko zmienia się, kiedy udaje się w podróż do rodziny swojego brata, aby przekonać jego żonę, żeby wybaczyła małżonkowi zdradę. Ta podróż odmieni jej całe życie - na dworcu poznaje młodego Aleksieja Wrońskiego (Aaron Taylor-Johnson)...
"Anna Karenina" Lwa Tołstoja to jedna z najbardziej znanych historii miłosnych na świecie, była już kilkakrotnie ekranizowana. Co wyróżnia zatem film Wright'a? Epickość. To słowo idealnie opisuje ten obraz. Świetnym pomysłem było przeniesienie akcji do wnętrza teatru, dzięki temu niektóre sceny nabrały nowego wyrazu. Wszelkie możliwe laury należą im się za kostiumy - są po prostu przepiękne, zachwycające! W połączeniu ze wspaniałą scenografią dają niesamowity efekt. To prawdziwa uczta dla oczu! Plusem jest moim zdaniem dobór aktorów - Keira sprawdziła się w roli Anny, zaś jej filmowy małżonek był dobry, aczkolwiek nie podobała mi się jego charakteryzacja (jak oni to zrobili, że Jude Law wyglądał źle?). Historia momentami za bardzo zwalnia, ale mimo tego zafascynowała mnie historia tej przeklętej miłości. polecam wszystkim miłośnikom romansów, Keiry Knightley i dobrych filmów.
 

piątek, 28 grudnia 2012

Charlie / The perks of being a wallflower

Dzisiaj o filmie, który bardzo chciałam zobaczyć - "The perks of being a wallflower"..
Piętnastoletni Charlie (Logan Lerman) zaczyna naukę w szkole średniej. W wakacje przeżył dramat - jego przyjaciel popełnił samobójstwo. Wrażliwy chłopak w nowej szkole poznaje przyjaciół - Sam (Emma Watson) i Patricka (Ezra Miller), którzy pomogą mu przebrnąć przez pierwszy rok w liceum.
Czekałam na ten film od dawna. Jakiś czas temu przeczytałam książkę, na podstawie której został on nakręcony (dla zainteresowanych: moja recenzja książki). Kiedy dowiedziałam się, że reżyserem jest Stephen Chbosky, czyli autor, poczułam ulgę - nie będzie wielu zmian. Informacje o obsadzie też napawały optymizmem: Kate Walsh w roli matki Charliego, Emma Watson jako Sam, Paul Rudd jako nauczyciel czy wreszcie Logan Lerman jako Charlie. Miałam spore oczekiwania wobec tej produkcji i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że zostały one spełnione. Zauroczył mnie klimat filmu - twórcom świetnie się udało odtworzyć klimat lat 90-tych. Wpływ miały na to nie tylko kostiumy (małe spostrzeżenie: to było tak niedawno temu, a jak zdążyła się zmienić moda, niesamowite!), ale również rewelacyjny soundtrack. Znajdziemy na nim  Davida Bowie, The Smiths czy Dexys Midnight Runners. Cudowna mieszanka! Plusem jest to, że ukazali na ekranie większość rzeczy zawartych w książce, mimo, że niektóre z nich są kontrowersyjne - narkotyki, seks czy przemoc. Nie udałoby się to jednak, gdyby nie aktorzy. Wszyscy spisali się na medal. Logan jako Charlie jest naprawdę dobry, zagubiony, niepewny siebie outsider. Zauroczyła mnie Emma w roli Sam - nie dziwię się, że Charlie się w niej zakochał, jest zabawna, trochę szalona, totalnie ją kupiłam. Wspaniale wypadł Ezar Miller jako Patrick - jest niesamowicie zabawny, ale potrafi wzruszyć. Poza tym jego Patrick nie jest kolejnym stereotypowym gejem, tylko facetem z krwi i kości. Miła odmiana. Fajnie wypadła Nina Dobrew jako siostra Charliego i Melanie Lynskey w roli ciotki Helen. Bardzo podobały mi się sceny z "Rocky Horror Picture Show" i z balu, a nagrywania składanek ulubionych utworów na kasety przypomniało mi moje dzieciństwo (aczkolwiek ja nie nagrywałam ich dla ukochanego, tylko dla siebie).
Podsumowując, "The perks of being a wallflower" to bardzo dobry film. Wzruszył mnie, rozbawił, zauroczył. Zdecydowanie go polecam!


poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wesołych Świąt!

Z okazji świąt Bożego Narodzenia życzę Wszystkim dużo zdrowia, odpoczynku, naładowania akumulatorów, smakołyków na stole, trafionych prezentów pod choinką, rodzinnej atmosfery, głośnego kolędowania, szampańskiej zabawy w Sylwestra, a w nadchodzących roku wielu podróży, samych miłych niespodzianek, wspaniałych projektów (wszelakich!) i energii do ich realizacji oraz spełnienia marzeń! Wesołych Świąt!

niedziela, 16 grudnia 2012

Dzienniki

Czas na spektakl, który obejrzałam w piątek wieczorem - "Dzienniki" Gombrowicza w interpretacji Teatru Imka.
Każdy słyszał o Gombrowiczu, nie każdy jednak czytał "Dzienniki". Wstyd się przyznać, ale niestety należę do tej grupy. Po obejrzeniu spektaklu w reżyserii Mikołaja Grabowskiego mam ogromną ochotę to zmienić. Przedstawienie mnie zachwyciło! Było zabawnie i ironicznie, ale momentami również bardzo poważnie. W postać Gombrowicza wcieliło się 6 aktorów: Iwona Bielska, Magdalena Cielecka, Tomasz Karolak, Mikołaj Grabowski (w zastępstwie za Jana Peszka), Piotr Adamczyk i Andrzej Konopka. Wszyscy są absolutnie fenomenalni! Zachwyciły mnie również fragmenty muzyczne, wykonująca je Olga Mysłowska ma naprawdę wyjątkowy, hipnotyczny głos. Scenografia jest niezwykle oszczędna, co pozwala jeszcze bardziej skupić się na grze aktorów. 
Nie jestem znawcą teatru, ale szczerze przyznaję, że "Dzienniki" bardzo mi się podobały. Scena koncertu Gombrowicza - Adamczyka na pozostałych aktorach czy wypowiedź Gombrowicza - Bielskiej na temat sztuki zapadły mi w pamięć i spowodowały, że z chęcią obejrzałabym spektakl jeszcze raz. Polecam!

piątek, 7 grudnia 2012

Kraków

Kilka dni temu miałam okazję spędzić dzień w Krakowie. Było uroczo, świątecznie i śnieżnie (troszkę mroźnie, pewnie dlatego wróciłam do Lublina z gorączką i przeziębieniem, ale zdecydowanie było warto!). Zwiedziliśmy podziemia rynku - tutaj znajdziecie wszystkie potrzebne informacje: http://podziemiarynku.com/, pospacerowaliśmy po Kazimierzu, zjedliśmy pyszny i bardzo sycący obiad, kupiliśmy kilka drobiazgów na kiermaszu świątecznym i spotkaliśmy się z grupką studentów. Szkoda, że mieliśmy na wszystko tak mało czasu i nie zrobiliśmy wszystkiego, co zaplanowaliśmy zrobić i zobaczyć, ale dzięki temu jest pretekst, aby jeszcze wrócić do Krakowa. Chcę jeszcze podziękować moim towarzyszom podróży oraz dziewczynom za nocleg i nocne pogaduchy, do zobaczenia! :)












czwartek, 29 listopada 2012

Gangster / Lawless

Dziś film, który w ostatni piątek pojawił się na ekranach naszych kin - specjalnie dla Was "Gangster"
"Gangster" opowiada historię 3 braci Bondurant: młodego i bardzo ambitnego Jacka (Shia LeBouf), nadużywającego alkoholu choleryka Howarda (Jason Clarke) i "nieśmiertelnego" Forresta (Tom Hardy). Jest okres prohibicji, a bracia Bondurant utrzymują się z nielegalnej produkcji akoholu. Na ich nieszczęście w miasteczku pojawia się nadgorliwy agent Charlie Rakes (Guy Pearce), który postanawia podporządkować sobie wszystkich bimbrowników i zmusić ich do płacenia haraczu. Forrest nie zamierza się jednak poddać bez walki...
Czas na przejście do plusów i minusów (tych drugich jest zdecydowanie mniej). Na sam początek aktorstwo. Tom Hardy jest niesamowity, mało mówi, troszkę ospały, wydawałoby się, że to typ misia. Nic bardziej mylnego - może nie jest mocno gadatliwy, ale czasami budzi się w nim prawdziwe zwierzę. Zachwyciła mnie Jessica Chastain w roli Maggie, bardzo podobał mi się Gary Oldman jako konkurujący z braćmi Bondurant gangster. Prawdziwą perełką jest agent Rakes w wykonaniu Guy'a Pearce'a. Jego postać jest przerażająca i obrzydliwa jednocześnie, wzbudza nas wstręt i prawdziwy strach, jest totalnie nieobliczalny, przez co jeszcze bardziej straszny. Oczarowała mnie przepiękna muzyka (brawa dla Nicka Cave'a), cudowne zdjęcia, ale przede wszystkim rewelacyjny scenariusz (jeszcze raz brawa dla Nicka Cave'a!). Owszem, kilka sytuacji jest przerysowanych albo przesłodzonych (to ten jeden z dwóch minusów), ale zdecydowana większość wbija w fotel. Smaczku dodaje fakt, że opowiedziana w filmie historia braci jest prawdziwa. W tym miejscu muszę jednak ostrzec - osoby wrażliwe na krew albo brutalność na ekranie muszą zdawać sobie sprawę, że przemoc jest niczym osobny bohater. Krew leje się gęsto, bohaterowie w czasie walki nie mają żadnych hamulców. Kilka scen jest naprawdę mocnych, zdecydowanie nie dla młodszych widzów (no i tych bardziej wrażliwych). Drugim i ostatnim minusem moim zdaniem jest Shia LeBouf. Jego postać jest jedną z tych pierwszoplanowych, ale zdecydowanie odstaje od pozostałych. Blednie zwłaszcza w scenach z Tomem Hardy i Guy'em Pearcem. Jest najsłabszy aktorsko, a mnie osobiście młody Jack niesamowicie irytował. 
Podsumowując, "Gangter" to naprawdę dobry film, z bardzo dobrymi rolami i świetną muzyką. Zdecydowanie polecam!

poniedziałek, 26 listopada 2012

Pałac na wodzie w Łazienkach

Ubiegły weekend spędziłam z moją ulubioną Pamelą na świecie. Sobotnie popołudnie postanowiłyśmy wykorzystać na wizytę w Łazienkach - w listopadzie wstęp do wszystkich obiektów jest bezpłatny, więc żal było nie skorzystać z okazji. Nie tylko my byłyśmy tego zdania, przed wejściem stała już spora kolejka chętnych. Odebrałyśmy wejściówki i ustawiłyśmy się w ogonku. Po mniej więcej 20 minutach weszłyśmy do środka. Pałac na wodzie jest utrzymany w bardzo dobrym stanie, zachowało się wiele mebli, bibelotów, na uwagę zasługuje bogata kolekcja obrazów (mnie większość nich nie przypadła jednak do gustu). Wejściówka jest ważna jeden dzień i umożliwia zwiedzenie również Pałacu Myślewickiego i Starej Pomarańczarni, ale w nas zwyciężył głód oraz chęć ucieczki przed deszczem i zamiast na dalsze zwiedzanie udałyśmy się na pizzę. Pałac na wodzie to nie jest najpiękniejszy zabytek na świecie, ale jeśli jesteście w Warszawie, warto poświęcić chwilkę, żeby choć raz w życiu go odwiedzić. Chcę jeszcze podziękować Ani - mam nadzieję, że następnym razem znowu odkryjesz jakąś kulturalną okazję :)