wtorek, 17 września 2013

Mediolan

Zeszły wtorek spędziliśmy w Mediolanie. Pierwszym punktem na naszej trasie była oczywiście katedra. Zaczęliśmy od wjechania na dach - tak, na dach. Nie było możliwości wejścia na wieże (nasze ubiegłoroczne wakacje upłynęły pod względem torre!), to chociaż wjechaliśmy windą na samą górę katedry. Można oczywiście wejść po schodach, to tańsza wersja, ale tym razem postawiliśmy na nowoczesność. Przyznam szczerze: widok może jest i przepiękny (no dobra, naprawdę robi wrażenie), to ja jednak nie skorzystałam. Mój paraliżujący lęk wysokości nie pozwolił mi w pełni skorzystać z sytuacji i większość czasu przesiedziałam, a w czasie robienia zdjęć robiłam dobrą minę do złej gry. No cóż, czasem tak bywa. Nie żałuję jednak, że wjechałam na górę - widok był zdecydowanie wart tych kilku łez i strachu. Polecam każdemu! Następnie odwiedziliśmy jedną z najpiękniejszych galerii handlowych na świecie, zobaczyliśmy La Scalę (tym razem tylko z zewnątrz) i pomnik Leonarda da Vinci, a następnie udaliśmy się metrem, aby na własne oczy zobaczyć jeden z najsłynniejszych fresków mistrza, czyli "Ostatnią wieczerzę". Tutaj konieczna jest wcześniejsza rezerwacja - zawsze można ryzykować, że będą jeszcze wolne miejsca, ale po co? Ilość odwiedzających jest ograniczona, lepiej kupić bilet przez internet. Muszę przyznać, że na żywo robi ogromne wrażenie. Żałuję, że mieliśmy tam tak mało czasu. Na koniec zostawiliśmy sobie zamek Sforzów i przejażdżkę zabytkowym tramwajem (to akurat cudowny zbieg okoliczności). Mediolan nie rozkochał mnie w sobie jak Rzym, Florencja czy Bergamo, to bardzo zatłoczone miasto, ale ma swój urok. Następnym razem planuję spacer po spokojniejszych i mniej turystycznych dzielnicach, dopiero tam można poczuć prawdziwy klimat miasta. A już jutro wspomnienia i zdjęcia z rejsu po jeziorze Como! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz