poniedziałek, 3 czerwca 2013

Królowa jest tylko jedna

Królowa jest tylko jedna - w naszym kraju to zdanie nie kojarzy się zbyt dobrze. Według mnie idealnie pasuje do bohaterki dzisiejszego wpisu, niekwestionowanej królowej kina, Meryl Streep. Dlaczego tak twierdzę? Czas na listę dowodów potwierdzających tę teorię - nie tylko moją, taką opinię podziela mnóstwo osób.
Tak dla ścisłości - Meryl jest królową kina, panuje nie tylko w Hollywood
1. Oscary - tak, wiem, że wszyscy uważają, że Amerykańska Akademia Filmowa rozdaje nagrody jak popadnie, że największą rolę odgrywają producenci i ich wpływ na głosujących, że ważniejsze nagrody zgarnia się na festiwalach. Tak, to wszystko jest prawda. Nie zmienia to jednak faktu, że każdy aktor marzy o dostaniu Oscara. A tej kobiecie udało się to 3 razy! Pobiła też rekord w ilości nominacji - ma ich na swoim koncie aż 17! Ogromny sukces, bez cienia wątpliwości!
        




2. Nagrody - Meryl zdobyła nie tylko 3 Oscary, oprócz tego wygrała jeszcze 111 innych nagród, m. in. 2 nagrody Bafta, Srebrnego Niedźwiedzia na festiwalu Berlinale, nagrodę dla najlepszej aktorki na festiwalu w Cannes, 8 Złotych Globów, 2 nagrody Emmy i 8 nagród People's Choice Awards. Dodajmy do tego jej cudowne przemowy i radość - Meryl za każdym razem cieszy się, jakby to była jej pierwsza nagroda. Mogłabym oglądać transmisje z rozdawania nagród tylko dla niej!

3. Życie prywatne - w przeciwieństwie do wielu aktorów, Meryl nie chwali się swoim życiem z tabloidami. Jej życie prywatne faktycznie jest prywatne. Wiemy tylko, że od 1978 roku jest mężatką i ma czworo dzieci. Nie mieliśmy okazji oglądać rodzinnych sesji, jedyne wspólne zdjęcia to z premier jej filmów. Ogromna klasa i szacunek.

4. Vogue - redaktor naczelna amerykańskiego Vogue'a upodobała sobie na okładki chude aktorki, piosenkarki czy modelki, które niekoniecznie mają coś do powiedzenia, a ich wiek rzadko przekracza 40. Chlubnym wyjątkiem jest Meryl, która zadebiutowała na okładce w wieku 62 lat. (Europa doceniła ją wcześniej, aktorka gościła już kilkakrotnie na okładce m. in. francuskiej edycji). Graficy nie zaszaleli z photoshopem, nie zrobili z niej ponaciąganej czy wygładzonej 20-latki. Wyszło elegancko, z klasą. Jednym słowo - super!

5. Wykształcenie - w przeciwieństwie do wielu swoich kolegów po fachu, Meryl skończyła wyższe studia. Zdobyła tytuł magistra na wydziale dramatycznym na Yale (Yale należy do tzw. Wielkiej Trójki. W tym wyjątkowym gronie jest jeszcze uniwersytet w Princeton i Harvard). Ma też na swoim koncie kilka tytułów honorowych. 

6. Dystans - Meryl, z racji na liczne nominacje, pojawia się na wielu galach. Dla większości aktorek to okazja do założenia sukienek z najnowszych kolekcji. Meryl nie wybiera sukienki według najświeższych trendów, jak sama mówi, najważniejsza jest dla niej wygoda, a wspominając kreację, w której zdobyła Oscara dodaje, że jeśli mogłaby doradzić coś sobie z przeszłości, to na pewno kazałaby sobie założyć niższe szpilki, bo w połączeniu z długą suknią stanowią potencjalne ryzyko. Stawia na klasykę i mimo, że często nie trafia do rankingów najlepiej ubranych, to najwyraźniej nie stanowi to dla niej problemu.

7. Poczucie humoru - niezaprzeczalnie Meryl ma poczucie humoru. Można to zauważyć w czasie jej wywiadów czy kiedy odbiera nagrodę. Nie bała się wygłupiać u Ellen Degeneres, wiecznie żartuje, zwłaszcza z siebie samej, ale moim ulubionym wywiadem jest jej kwestionariusz z programu "Inside The Actor's Studio". A jej ulubione słowo? Prawdziwa perełka!

8. Kariera - w jej CV nie ma złej roli. Czasami zdarzy się kiepski film, ale nawet w tych gorszych ona zawsze spisuje się na medal, o czym świadczą nie tylko wspomniane już nagrody, ale też uwielbienie publiczności. 

9. Kameleon - Meryl jest prawdziwym, filmowym kameleonem. Nie boi się do roli utyć (Co się wydarzyło w Madison County), postarzyć (Żelazna Dama), zmienić kolor włosów (Julie i Julia), a nawet zamienić w mężczyznę (Anioły w Ameryce). W każdym z tych wcieleń jest wiarygodna, ale o tym w kolejnym punkcie. A poniżej trzy zupełnie różne wcielenia Meryl. 
Julie i Julia

Żelazna Dama

Anioły w Ameryce
10. Talent -  argument niepodważalny. To dzięki ogromnemu talentowi odniosła tak spektakularny sukces. Nie mogę zapomnieć o ciężkiej pracy, wytrwałości, poświęceniu (nauczyła się m. in. grać na skrzypcach, żeby wiarygodnie wypaść w filmie "Koncert na 50 serc", a w filmowej wersji musicalu "Mamma Mia" świetnie poradziła sobie z utworami Abby), ale na nic zdało by się to wszystko, gdyby nie była utalentowana. A jest, i to bardzo. To jest moim zdaniem powód, dlaczego ciągle dostaje nowe propozycje (wiele aktorek po przekroczeniu 40-stki na ekranie pojawia się rzadko, a jeśli już, to w kiepskich rolach). W końcu talent nie ma metryki. Dlatego nie mogę się doczekać jej nowego filmu, coś czuję, że szykuje się kolejna perełka!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz