niedziela, 6 kwietnia 2014

10 zalet bycia fanem brytyjskich aktorów

Od zawsze mam słabość do brytyjskiego akcentu i dobrych aktorów. Podkreślę tu słowo dobrych, bo od bardzo długiego czasu o tym, czy kogoś lubię nie decyduje tylko wygląd, ale przede wszystkim talent. Uwielbiam Jacka Nicholsona, a nie należy on do kręgu największych przystojniaków z Hollywood. Oczywiście wygląd też jest ważny i jeśli mój nowy ulubieniec poza umiejętnościami jest również przystojny, to nigdy nie narzekam. Na szczęście mam nosa do takich, którzy mają w sobie dwa w jednym. Wracając jednak do meritum, ostatnia rozmowa na temat ulubionych aktorów uświadomiła mi, że jakieś 80% moich ulubieńców pochodzi z wysp brytyjskich. Zdecydowana większość aktorów, którzy w ostatnim czasie zdobyli ogromną popularność to Brytyjczycy - mam tu na myśli choćby Toma Hiddlestona czy Benedicta Cumberbatcha. Nie będę się dziś skupiać, skąd wziął się ten fenomen, ale na tym, co może dać nam bycie fanem brytyjskich aktorów. A daje nam sporo fajnych rzeczy. :)
1. Na samym początku listy jest William Szekspir. Oczywiście świetnie zdaję sobie sprawę, że jego twórczość poznajemy w szkole, ale przecież napisał on znacznie więcej niż Romea i Julię, Hamleta i Makbeta. Jako fanka Hiddlestona nie mogłam przegapić okazji zobaczenia go na deskach teatru (niestety widziałam tylko nagranie spektaklu pokazywane w Multikinie, ale co się odwlecze...) w tytułowej roli w spektaklu Koriolan. Wstyd przyznać, ale wcześniej nie znałam tej sztuki Szekspira, ale przed emisją spektaklu postanowiłam ją przeczytać. Nie zdziwi chyba nikogo jeśli napiszę, że to świetny tekst. Zaskakujący aktualny i wyjątkowo poważny. Podziękowanie należy się również innemu Brytyjczykowi, Ralphowi Fiennesowi - jego ekranizacja Koriolana była świetna i gdybym ją zobaczyła jako pierwszą, też chętnie sięgnęłabym po tekst Szekspira. Jeśli też wcześniej nie czytaliście Koriolana, koniecznie nadróbcie zaległości - naprawdę warto!

2. Kolejne na liście są nieznane szerszej publiczności filmy. Jeśli lubię jakiegoś aktora lub aktorkę, to staram się obejrzeć jak najwięcej produkcji z ich udziałem. Dzięki słabości do McAvoya, Cumberbatcha i Gatissa trafiłam na Miłosną układankę (bardzo przyjemny film o dorastaniu, studiach i miłości), nazwisko Hiddlestona i Rachel Weisz na liście obsady to główny powód, dla którego obejrzałam Głębokie błękitne morze (historia romansu nieszczęśliwej mężatki i pilota RAFu). Bardzo możliwe, że kiedyś bym te filmy obejrzała, ale patrząc na to, jak wiele jest filmów, mogłabym je przegapić. Dzięki kluczowi "oglądam produkcje moich ulubionych aktorów" na szczęście je zobaczyłam.

3. Była mowa o filmach, czas na seriale. Większość z nich w Polsce przeszła bez echa, w Wielkiej Brytanii są dość znane, niektóre z nich to prawdziwe hity. Nadrabiając zaległości w filmografii Cumberbatcha trafiłam na serial Fortysomething, gdzie miałam przyjemność obejrzeć go obok Hugh Lauriego (tak, tego pana też bardzo lubię), a w najbliższym czasie planuję obejrzeć Koniec defilady z Cumberbatchem i Rebeccą Hall.

4. Skoro padło już hasło Hugh Laurie, to czas na kolejną dawkę literatury. W czasie największego szału na Dr. House'a trafiłam na książkę, którą napisał Laurie. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że to była świetna decyzja - jeśli jeszcze nie czytaliście Sprzedawcy broni, koniecznie musicie nadrobić zaległości! Zapewne nie kupiłabym jej gdyby nie fakt, że została napisana przez tę konkretną osobę, na szczęście magia nazwiska zadziałała. Ja cudownie się bawiłam i jestem pewna, że miłośnicy brytyjskiego poczucia humoru nie będą zawiedzeni. 

5. Na liście są już książki, filmy i seriale, ale nie mogę zapomnieć o słuchowiskach. Ja ostatnio zakochałam się w Cabin Pressure - tak, wiem, wszyscy słyszeli to dużo wcześniej. Jak to mówią, lepiej późno niż wcale, prawda? Zaczęłam słuchać dla Cumberbatcha (serio, jego głos jest niesamowity - mógłby przeczytać nawet książkę telefoniczną, a i tak bym jej wysłuchała), a odkryłam wspaniały sitcom. Dawkuję sobie tę przyjemność, bo wiem, że ostatni odcinek został już nakręcony, ale Wam gorąco polecam przygody kapitana Martina i całej załogi MJN.

6. Niezależnie od tego, jak długo uczycie się angielskiego, zawsze są jakieś słówka, których nie znacie. Oglądanie i czytanie wywiadów z Cumberbatchem czy Hiddlestonem zapewni Wam poszerzenie słownictwa. Wystarczy obejrzeć spotkanie Toma z Ciasteczkowym Potworem ;)

7. Skoro przy nauce jestem, nic tak nie pomaga przy pracy nad akcentem jak słuchanie wypowiedzi po angielsku z perfekcyjnym akcentem, natomiast dzięki McAvoyowi możecie łatwo się dowiedzieć, jak mówią Szkoci. A jeśli jeszcze na dodatek lubicie poezję, to aplikacja The love book musi znaleźć się na Waszym telefonie.

8. Wiadomo, że Brytyjczycy to idealni aktorzy do grania czarnych charakterów. Jeśli oglądaliście Avengersów, Iron Mana 3 czy X-Men: Pierwsza klasa, to świetnie wiecie, co mam na myśli. Są jednak osoby, które uważają adaptacje komiksów za idiotyczne filmy i dopiero udział ich ulubionego aktora skłania ich do nadrobienia zaległości, dzięki czemu mogą się przekonać, że to kawałek naprawdę dobrego kina. A wszystko dzięki opinii Amerykanów, że jeśli zły, to z Wielkiej Brytanii (ewentualnie z Francji, bo Rosjanie im się najwyraźniej przejedli). 

9. Teraz punkt dla pań - jeśli lubicie jakiegoś brytyjskiego aktora i poznacie go trochę lepiej, tzn poczytacie wywiady, artykuły, itd, to nagle się okaże, że Wasze wymagania co do chłopaka troszkę wzrosły. Oczywiście żartuję, ale trzeba przyznać, że słuchając niektórych wypowiedzi Toma, Bena czy Jamesa na temat kobiet można westchnąć i pomyśleć, że takich dżentelmenów jest na świecie ostatnio chyba troszkę mniej.

10. Największą zaletą jest sam fakt, że jeśli lubicie jakiegoś brytyjskiego aktora, to jest dużo większa szansa niż w przypadku jego amerykańskiego kolegi, że jest naprawdę zdolny. W Wielkiej Brytanii teatr wciąż jest niezwykle ważny, większość aktorów kończy szkołę (np RADA czy LAMDA), no i kiedy dopada ich sukces na dużą skalę, to zazwyczaj wcześniej już sporo grali, dlatego nie uderza im często przysłowiowa woda sodowa. Akcent, styl, talent, wygląd, poczucie humoru - czego chcieć więcej? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz