sobota, 1 października 2011

Alanya

Zaledwie tydzień temu miałam przyjemność spacerować po tym mieście - mam na myśli oczywiście Alanyę, turecki kurort. Mnóstwo turystów, przemili ludzie (chociaż sprzedawcy trochę natrętni, ale bez porównania do swoich egipskich kolegów), pyszne jedzenie, monumentalna twierdza i cudowna plaża - tak najkrócej można opisać to niezwykłe miejsce.
Kiedy tylko wysiedliśmy z dolmusza, czyli podmiejskiego busika, udaliśmy się na bazar. Jest to miejsce, gdzie króluje Gucci, Prada, Louis Vitton oraz Dolce & Gabbana - jeśli chcecie kupić torebkę czy bluzkę ze znanym logo, ale niekoniecznie oryginalne, na pewno coś tam znajdziecie. Ja upolowałam paszminowy szal w gołębim kolorze. Na straganach wśród typowych pamiątek takich jak magnesy z wizerunkiem miasta, długopisy z flagą turecką czy tandetnych zabawek można znaleźć coś wyjątkowego, dlatego zawsze warto dokładnie się rozejrzeć, no i oczywiście targować. :)
Niedaleko dworca przypadkiem trafiliśmy do wyśmienitej restauracji, gdzie zjedliśmy turecki przysmak - kebab. Jest on podawany w specjalnym, glinianym naczyniu przykrytym świeżo upieczonym chlebem, a samo nadzienie to kombinacja kilku rodzajów mięs w sosie warzywnym (ach, ta przepyszna papryka!). Polecam gorąco! A na ochłodę sok ze świeżych pomarańczy - zachwyci Was aromatem i obłędnym smakiem.
Tak przy okazji tureckie przyprawy to idealna pamiątka, warto rozejrzeć się na bazarze za pieprzem albo suszoną papryką. ;)
Upał pozbawił nas sił, więc tym razem podziwialiśmy twierdzę tylko z daleka, ale co się odwlecze to nie uciecze ;)
A teraz pora na małą fotorelację ;)
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz