środa, 1 sierpnia 2012

Vieste

Od kilku lat lubię zaplanowane wakacje. Jeśli gdzieś jadę, wolę wcześniej przygotować sobie informacje co mogę tam zobaczyć niż szukać na ślepo na miejscu. Przeglądając Internet i przewodniki natrafiłyśmy na Vieste – zauroczone zdjęciami postanowiłyśmy zobaczyć to niezwykłe, nadmorskie miasteczko. Niestety, przeszkodą stał się transport. Z Monte musiałybyśmy wyjechać już o 6:50 rano i przy szczęściu w trakcie przesiadki dotarłybyśmy do Vieste koło południa. Uznałyśmy, że wyprawa może poczekać. Na szczęście czasem spontaniczne decyzje są najlepsze. Małżeństwo spędzające urlop w Monte postanowiło nam pomóc i to dzięki nim miałyśmy wczoraj możliwość zwiedzenia Vieste. Jeszcze raz bardzo, bardzo dziękujemy!
Przed 9 znalazłyśmy się w porcie – to był pierwszy (i jak się później okazało zdecydowanie najlepszy) punkt wycieczki. Kupiłyśmy bilety na rejs (cena nadrukowana na bilecie to 15 euro, na hasło „studentki” pani obniżyła cenę do 12 euro) i po godzinie 9 wyruszyłyśmy stateczkiem wzdłuż wybrzeża (dla zainteresowanych: rejsy odbywają się o godzinie 9:00 i 14:30, czas trwania to mniej więcej 3h). Z tej perspektywy oglądałyśmy przepiękne klify, plaże i groty. To jeden z najcudowniejszych krajobrazów, jakie widziałam w życiu. Wybrzeże Gargarno jest absolutnie zachwycające – zresztą zobaczycie sami, dzisiaj czeka na Was wyjątkowo dużo zdjęć, nie mogłam się zdecydować, które wybrać. Ale o tym później – wrócę jeszcze na chwilę do samego Vieste. Rejs skończył się po 12, postanowiłyśmy więc skorzystać z okazji, że już tam jesteśmy i trochę zwiedzić. Niestety, praktycznie wszystko było zamknięte. Miłym zaskoczeniem był otwarty mimo siesty punkt informacji turystycznej (Piazza Kennedy). Uprzejmy pan podarował nam kilka mapek i ulotek, dzięki którym zdecydowanie łatwiej poruszałyśmy się po mieście. Na sam koniec tradycyjnie zjadłyśmy margheritę – myślałam, że po ponad dwóch tygodniach mi się znudzi, ale jednak dalej jestem pod jej urokiem. Pychota!
Wracając już do Monte zatrzymaliśmy się dosłownie na chwilkę w Foresta Umbria, gdzie przywitały nas sarny i jelenie. Miałyśmy przyjemność nakarmić je ziarnami i przyjrzeć się ich ślicznym pyszczkom. Jeśli będzie przejeżdżać tamtędy, koniecznie odwiedźcie Bambiego i jego rodzinę! 






































1 komentarz: