sobota, 18 sierpnia 2012

Z życia praktykantki - część 3 i ostatnia

To będzie ostatni wpis na temat praktyk w Monte. W piątek rano opuściłam to urocze miasteczko i udałam się do Bari (o tym jutro), ale zanim o Bari, pora na kilka słów podsumowania ostatnich pięciu tygodni. Po pierwsze, w Monte mieszkają wspaniali ludzie: wszyscy są mili, pomocni (nawet jeśli nie potrafią słowa po angielsku starali się pomóc, choćby na migi), wiecznie uśmiechnięci i bardzo gościnni. Bardzo szybko zaczęli też nas traktować jak miejscowe - po paru wizytach w ulubionych trattoriach nie płaciłyśmy już opłaty za nakrycie do stołu, a pani w piekarni sprzedawała nam pyszne pieczywo po niższej cenie. Po drugie, jeśli jesteście miłośnikami włoskiej kuchni, to będziecie zachwyceni - tak jak ja. Nikt nie robi tak dobrej pizzy jak Włosi, mogę Was zapewnić. Po trzecie, przez te kilka tygodni nauczyłam się, jak parzyć włoskie espresso, ścielić łóżka we włoskim stylu i obsługiwać magiel. Dowiedziałam się również, jak wiele można zdziałać uśmiechem i jak to jest oprowadzać grupy turystów. Przede wszystkim jednak okazało się, że totalnie i bezwarunkowo kocham Włochy - jestem pewna, że kiedyś tam zamieszkam (nie wiem na jak długi okres, ale wiem na pewno, że przez jakiś czas jako miejsce zamieszkania będę mogła wpisać "Italia").
Na sam koniec chciałabym podziękować kilku osobom. Reni i Mo - za cudowne pięć tygodni, za "Call me maybe" i "Glee", za pizzę i za całokształt. Siostrze za możliwość odbycia praktyk. No i wszystkim mieszkańcom Monte - za wszystko. Jeszcze raz wielkie dzięki!













1 komentarz:

  1. Mama mówi, że teraz będziemy wysyłać paczki do Lbl z obrusami do maglowania :D

    mieszkanka kobyłki :D

    OdpowiedzUsuń