sobota, 29 grudnia 2012

Anna Karenina

Dziś najnowszy film w reżyserii Joe Wright'a - "Anna Karenina".
Anna (Keira Knightley) jest mężatką, ma ukochanego synka, chodzi na wystawne bale, do opery - słowem pełnia szczęścia (dodam tylko, że akcja rozgrywa się w carskiej Rosji, a czasy dla większości obywateli były wtedy zdecydowanie trudne). To jednak pozory - Anna nie jest zbyt szczęśliwa w małżeństwie z Aleksiejem Aleksandrowiczem (Jude Law), a jedyne szczęście daje jej syn. Wszystko zmienia się, kiedy udaje się w podróż do rodziny swojego brata, aby przekonać jego żonę, żeby wybaczyła małżonkowi zdradę. Ta podróż odmieni jej całe życie - na dworcu poznaje młodego Aleksieja Wrońskiego (Aaron Taylor-Johnson)...
"Anna Karenina" Lwa Tołstoja to jedna z najbardziej znanych historii miłosnych na świecie, była już kilkakrotnie ekranizowana. Co wyróżnia zatem film Wright'a? Epickość. To słowo idealnie opisuje ten obraz. Świetnym pomysłem było przeniesienie akcji do wnętrza teatru, dzięki temu niektóre sceny nabrały nowego wyrazu. Wszelkie możliwe laury należą im się za kostiumy - są po prostu przepiękne, zachwycające! W połączeniu ze wspaniałą scenografią dają niesamowity efekt. To prawdziwa uczta dla oczu! Plusem jest moim zdaniem dobór aktorów - Keira sprawdziła się w roli Anny, zaś jej filmowy małżonek był dobry, aczkolwiek nie podobała mi się jego charakteryzacja (jak oni to zrobili, że Jude Law wyglądał źle?). Historia momentami za bardzo zwalnia, ale mimo tego zafascynowała mnie historia tej przeklętej miłości. polecam wszystkim miłośnikom romansów, Keiry Knightley i dobrych filmów.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz