sobota, 17 marca 2012

Dziecko Rosemary

Dzisiaj pora na klasykę - "Dziecko Rosemary" autorstwa Iry Levina.
Rosemary Woodhouse razem ze swoim mężem wprowadza się do upragnionego mieszkania. Urządza pokoje, dobiera dodatki, planuje powiększenie rodziny. W jej sielankowym życiu wraz z nowym domem pojawiają się nowi sąsiedzi - para trochę wścibskich staruszków, Minnie i Roman Castevet. Kiedy Rosemary zachodzi w upragnioną ciążę, opieka starszego małżeństwa staje się coraz większa. Czy to kwestia przypadku? Czy podejrzewania Rosemary są prawdziwe, czy może to tylko jej paranoja?
Więcej nie napiszę, bo jeszcze mogę coś zdradzić. Jeśli ktoś z Was oglądał film pod tym samym tytułem w reżyserii Romana Polańskiego, to doskonale zdaje sobie sprawę, co będzie, a jeśli nie mieliście jeszcze do czynienia ani z książką, ani z jego filmową adaptacją, to opisanie dalszej fabuły zepsuje Wam niespodziankę. Co do samej książki, początkowo przeszkadzał mi trochę infantylny język, ale z czasem akcja się zagęszcza i styl pisania też poważnieje. Cały czas można odczuć atmosferę tajemnicy, narastającej paranoi Rosemary, jej strachu i zdezorientowania. Nie ma tu tanich chwytów mających na celu przestraszyć czytelnika, poczucie grozy i niebezpieczeństwa jest budowane stopniowo, nic nie jest powiedziane wprost. W końcu równie dobrze wszystko może dziać się tylko w głowie Rosemary...
To pierwsza książka z tego gatunku, którą miałam okazje przeczytać, ale bardzo mi się podobała. Zaczynam poszukiwania drugiej części (Syn Rosemary), a Wam zdecydowanie polecam lekturę "Dziecko Rosemary".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz