czwartek, 22 grudnia 2011

Listy do M.

W ten grudniowy dzień kilka słów o największym kinowym hicie ostatnich miesięcy (ponad 2 miliony widzów!), czyli o komedii romantycznej "Listy do M." w reżyserii Mitja Okorna.

To historia jednego dnia z życia kilku osób. Ten dzień nie jest jednak taki zwykły, to w końcu Wigilia Bożego Narodzenia! Losy bohaterów przeplatają się ze sobą, a magia świąt pomaga im zrozumieć, co jest w życiu najważniejsze. Mamy wątek ciężarnej modelki Beti (Katarzyna Zielińska), policyjnego negocjatora Szczepana (Piotr Adamczyk), sklepowego Mikołaja (Tomasz Karolak), samotnej Śnieżynki (Roma Gąsiorowska-Żurawska), pracoholika Wladiego (Paweł Małaszyński), niewiernej żony (Agnieszka Dygant), zimnej pani prezes (Agnieszka Wagner) i jej męża (Wojciech Malajkat), ale przede wszystkim tytułowego M. czyli dziennikarza Mikołaja (Maciej Stuhr). W ten wyjątkowy dzień spotykają się oni w dziwnych okolicznościach i koligacjach....
Przejdźmy do plusów i minusów. Plusem jest zdecydowanie Maciek Stuhr - idealnie pasuje do komedii romantycznej, jest wiarygodny, zabawny i przede wszystkim przystojny. Muszę jednak przyznać, że dla mnie największą gwiazdą w filmie jest jego ekranowy syn Kostek (Jakub Jankiewicz). Totalnie mnie oczarował - był przeuroczy, zabawny, zagrał bardzo dobrze, osobiście wróżę mi wielką karierę! Poza tym podobała mi się muzyka (zwłaszcza utwór "Over the rainbow"), świąteczny klimat i wątek Szczepana.
Jest też kilka minusów - przede wszystkim przewidywalność i ogromne podobieństwo do klasycznej, świątecznej komedii, czyli " To właśnie miłość". Polscy twórcy zasugerowali się nie tylko pomysłem na fabułę, ale również wzorem plakatu! Szkoda, mamy przecież wybitnych grafików z głowami pełnymi własnych pomysłów.

Podsumowując, "Listy do M." to najlepsza polska komedia romantyczna od ładnych kilku lat. Idealnie nadaje się do oglądania w okresie Bożego Narodzenia (jestem pewna, że już za rok będziemy mieli okazję obejrzeć ją na antenie TVNu), aby wprowadzić się w świąteczny nastrój. Zatem pozwólcie się oczarować "Listom do M.".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz