To naprawdę zaskakujące, że czekanie na 3 sezon było o wiele łatwiejsze (i o wiele dłuższe) niż czekanie na drugi odcinek. Minęło zaledwie kilka dni, a ja nie mogłam się już doczekać, żeby zobaczyć następną część. Smutne jest to, że pozostał jeszcze zaledwie jeden odcinek w tym sezonie (emisja już 12 stycznia), ale póki co nie myślę o tym. Dziś skupię się na tym, co obejrzałam wczoraj wieczorem - przed Wami odcinek 2, czyli The sign of three.
Uwaga! Możliwe spojlery!
John Watson i Mary Morstan biorą ślub, a przed Sherlockiem najtrudniejsze zadanie w życiu - wygłoszenie przemowy na weselu. Co może pójść nie tak? Znając Sherlocka, wszystko.
Zacznę po kolei. Przemowa. Przez dwa sezony zdążyliśmy wszyscy zauważyć, że Sherlock nie jest najlepszy w mówieniu do większej grupy osób (wystarczy przypomnieć sobie jego zeznania w sądzie). Mówi szczerą prawdę, a mało kto lubi tego słuchać. Początek nie był łatwy, ale z każdym słowem kupował mnie coraz bardziej. Muszę zaznaczyć, że cały odcinek to ślub i wesele, ale dzięki tej przemowie mamy okazję dowiedzieć się, co się działo w przeciągu kilku miesięcy od poprzedniego odcinka. Bez większych spoilerów, najlepsze wspomnienia to rozmowa Sherlocka z byłym chłopakiem Mary, wieczór kawalerski (wizja dedukcji Sherlocka - bezcenna!), Mary namawiająca Johna i Sherlocka do podjęcia nowej sprawy (jak można nie kochać Mary?!), przygotowania ślubne i Sherlock zdradzający Mary, co myśli o niej rodzina jej wybranka, John proszący swojego przyjaciela o bycie drużbą (to zaskoczenie Sherlocka, że po tym wszystkim co mu zrobił John uważa go za swojego najlepszego przyjaciela.... W tym momencie wzruszyłam się po raz pierwszy - a im dalej Sherlock przemawiał, to uczucie się tylko potęgowało) oraz ich rozmowa w parku. Hmmm, wymieniłam chyba większość....Wracając do przemowy, Sherlock wygłasza kilka zdecydowanie niepotrzebnych uwag, ale dalsza część to jest najbardziej wzruszająca przemowa, jaką kiedykolwiek słyszałam. A on nawet nie zdaje sobie z tego sprawy! (to zakłopotanie i natychmiastowe pytanie do Johna, a następnie reakcja Watsona - uwielbiam!). Następnie mamy mały przegląd spraw, nad którymi pracowali - i tu wracamy do tego, co już znamy z serialu, czyli zagadkę. Na jej rozwiązanie będziemy musieli trochę poczekać, ale jak zwykle będzie warto. Jeśli chodzi o akcję w tym odcinku, to tak naprawdę niewiele się dzieje - najważniejsze są relacje między bohaterami. Twórcy świetnie pokazali, jaki wpływ na Sherlocka ma John. Zmieniło go nie tylko ich wspólne mieszkanie i rozwiązywanie tajemnic, ale również te 2 lata, kiedy nie miał go przy sobie, a następnie wreszcie mogli znowu się spotkać. The sign of three to tak naprawdę przepiękny obraz niezwykłej przyjaźni (jak to przeczytałam w jednej recenzji, "it's a love letter to John"). Ogromnie spodobało mi się również, że relacja Sherlocka z Mary jest tak serdeczna. On ją naprawdę lubi - zresztą, jej się nie da nie lubić (ta scena pod pokojem majora Shelto!). Nie może być jednak za słodko, więc w menu weselnym znajdziemy również mordercę. Łatwo można zauważyć, jak Sherlock zmienia się, kiedy tylko odkrywa, że na sali siedzi potencjalny zabójca i jego ofiara. Mamy okazję wkroczyć z nim do jego pałacu myśli, gdzie zobaczymy dawno niewidzianą postać, ale co ważniejsze, widzimy, jak łączy fakty, aby dojść do rozwiązania zagadki. Nie mogę za dużo napisać, żeby nie zepsuć Wam niespodzianki, ale muszę przyznać, że ten odcinek mnóstwo cudownych cytatów, a zdecydowana większość jest autorstwa Sherlocka (i jeszcze jedno wtrącenie na temat Sherlocka - ostatnia scena całego odcinka? Naprawdę potrafią wzruszyć). Następny odcinek ma tytuł "His last vow" (Jego ostatnia przysięga) i w ostatnich minutach wczorajszego mamy się okazję, jaką przysięgę składa Holmesa. Szczerze? Jest cudowna i wzruszająca, ale mam nieodparte wrażenie, że w połączeniu z tytułem 3 odcinka i informacją, jaką dostajemy na koniec The sign of three daje to zapowiedź niezwykle emocjonującego zakończenia sezonu. I to niekoniecznie w pozytywnym tonie. Te dwa odcinki były wesołe i pozytywne, to oczywiste, że ostatni będzie ich totalnym przeciwieństwem. Z jednej strony nie mogę się już doczekać, ale z drugiej szkoda, że to już za tydzień czeka nas koniec. Tymczasem zachęcam do obejrzenia tego odcinka - warto! Ah, i jeszcze jedno - w tym odcinku jest mnóstwo wskazówek, jak się to wszystko skończy (niestety niektóre z nich stały się dla mnie oczywiste dopiero po zakończeniu oglądania), oglądajcie uważnie! :)
I dla zainteresowanych: zwiastun 3 odcinka.
Na sam koniec mała prywata - wczoraj świętowaliśmy ślub Johna i Mary, a dziś jest święto moich rodziców: dokładnie 24 lata temu wzięli ślub. Życzę im z tej okazji wszystkiego najlepszego! Wasze zdrowie kochani! :)
Zacznę po kolei. Przemowa. Przez dwa sezony zdążyliśmy wszyscy zauważyć, że Sherlock nie jest najlepszy w mówieniu do większej grupy osób (wystarczy przypomnieć sobie jego zeznania w sądzie). Mówi szczerą prawdę, a mało kto lubi tego słuchać. Początek nie był łatwy, ale z każdym słowem kupował mnie coraz bardziej. Muszę zaznaczyć, że cały odcinek to ślub i wesele, ale dzięki tej przemowie mamy okazję dowiedzieć się, co się działo w przeciągu kilku miesięcy od poprzedniego odcinka. Bez większych spoilerów, najlepsze wspomnienia to rozmowa Sherlocka z byłym chłopakiem Mary, wieczór kawalerski (wizja dedukcji Sherlocka - bezcenna!), Mary namawiająca Johna i Sherlocka do podjęcia nowej sprawy (jak można nie kochać Mary?!), przygotowania ślubne i Sherlock zdradzający Mary, co myśli o niej rodzina jej wybranka, John proszący swojego przyjaciela o bycie drużbą (to zaskoczenie Sherlocka, że po tym wszystkim co mu zrobił John uważa go za swojego najlepszego przyjaciela.... W tym momencie wzruszyłam się po raz pierwszy - a im dalej Sherlock przemawiał, to uczucie się tylko potęgowało) oraz ich rozmowa w parku. Hmmm, wymieniłam chyba większość....Wracając do przemowy, Sherlock wygłasza kilka zdecydowanie niepotrzebnych uwag, ale dalsza część to jest najbardziej wzruszająca przemowa, jaką kiedykolwiek słyszałam. A on nawet nie zdaje sobie z tego sprawy! (to zakłopotanie i natychmiastowe pytanie do Johna, a następnie reakcja Watsona - uwielbiam!). Następnie mamy mały przegląd spraw, nad którymi pracowali - i tu wracamy do tego, co już znamy z serialu, czyli zagadkę. Na jej rozwiązanie będziemy musieli trochę poczekać, ale jak zwykle będzie warto. Jeśli chodzi o akcję w tym odcinku, to tak naprawdę niewiele się dzieje - najważniejsze są relacje między bohaterami. Twórcy świetnie pokazali, jaki wpływ na Sherlocka ma John. Zmieniło go nie tylko ich wspólne mieszkanie i rozwiązywanie tajemnic, ale również te 2 lata, kiedy nie miał go przy sobie, a następnie wreszcie mogli znowu się spotkać. The sign of three to tak naprawdę przepiękny obraz niezwykłej przyjaźni (jak to przeczytałam w jednej recenzji, "it's a love letter to John"). Ogromnie spodobało mi się również, że relacja Sherlocka z Mary jest tak serdeczna. On ją naprawdę lubi - zresztą, jej się nie da nie lubić (ta scena pod pokojem majora Shelto!). Nie może być jednak za słodko, więc w menu weselnym znajdziemy również mordercę. Łatwo można zauważyć, jak Sherlock zmienia się, kiedy tylko odkrywa, że na sali siedzi potencjalny zabójca i jego ofiara. Mamy okazję wkroczyć z nim do jego pałacu myśli, gdzie zobaczymy dawno niewidzianą postać, ale co ważniejsze, widzimy, jak łączy fakty, aby dojść do rozwiązania zagadki. Nie mogę za dużo napisać, żeby nie zepsuć Wam niespodzianki, ale muszę przyznać, że ten odcinek mnóstwo cudownych cytatów, a zdecydowana większość jest autorstwa Sherlocka (i jeszcze jedno wtrącenie na temat Sherlocka - ostatnia scena całego odcinka? Naprawdę potrafią wzruszyć). Następny odcinek ma tytuł "His last vow" (Jego ostatnia przysięga) i w ostatnich minutach wczorajszego mamy się okazję, jaką przysięgę składa Holmesa. Szczerze? Jest cudowna i wzruszająca, ale mam nieodparte wrażenie, że w połączeniu z tytułem 3 odcinka i informacją, jaką dostajemy na koniec The sign of three daje to zapowiedź niezwykle emocjonującego zakończenia sezonu. I to niekoniecznie w pozytywnym tonie. Te dwa odcinki były wesołe i pozytywne, to oczywiste, że ostatni będzie ich totalnym przeciwieństwem. Z jednej strony nie mogę się już doczekać, ale z drugiej szkoda, że to już za tydzień czeka nas koniec. Tymczasem zachęcam do obejrzenia tego odcinka - warto! Ah, i jeszcze jedno - w tym odcinku jest mnóstwo wskazówek, jak się to wszystko skończy (niestety niektóre z nich stały się dla mnie oczywiste dopiero po zakończeniu oglądania), oglądajcie uważnie! :)
I dla zainteresowanych: zwiastun 3 odcinka.
Oooo jak słodko! Najlepsze życzenia dla Jolanty i Waldemara!
OdpowiedzUsuńBecia