Dziś serial, na którym trafiłam całkiem przypadkiem - pojawił mi się w propozycjach na filmwebie. Zaryzykowałam i okazało się, że to był strzał w dziesiątkę. Dziś czas na Fortysomething.
Paul Slippery (Hugh Laurie, który nie tylko zagrał główną rolę, ale również wyreżyserował serial) jest mężczyzną po czterdziestce. Jest lekarzem, ma piękną żonę (Anna Chancellor) i trzech dorastających synów. Rory (Benedict Cumberbatch) studiuje na fikcyjnym uniwersytecie, a Edwin (Joe Van Moyland) i Daniel (Neil Henry) mają obsesję na punkcie seksu. Do tego dorzućmy Laurę, jej siostrę Lucy (pierwsza to dziewczyna Rory'ego, którą poderwał Daniel, a druga to dziewczyna Daniela), dr Pilfrey'a (Peter Capaldi), trochę lodówek i fakt, że Paul nagle może czytać w myślach innych, a otrzymamy mieszankę wybuchową. Niezwykle śmieszną mieszankę.
Ten serial to pozycja obowiązkowa dla wszystkich osób, które lubią brytyjski humor. Mamy tu sporo absurdalnych sytuacji, błyskotliwe dialogi i mnóstwo gagów. Poza zabawnym scenariuszem dostaliśmy w pakiecie naprawdę bardzo dobrych aktorów. Główną rolę gra Hugh Laurie, który znowu udowadnia, że jest świetnym aktorem komediowym (niektórzy po obejrzeniu Dr. House'a mogli zapomnieć, że zanim zagrał w wielokrotnie nagradzanym dramacie znany był przede wszystkim z komedii). I jaki on ma talent do akcentów! Oczywiście moją uwagę zwrócił jego serialowy syn, Rory. Młody Benedict jest równie wiarygodny w roli chłopaka szukającego swojego miejsca w życiu jak w roli Sherlocka czy Małego Charlesa (aczkolwiek bardziej mi się podoba w ciemniejszych włosach). Zresztą wszyscy w tym serialu bardzo dobrze grają, ale to nie powinno nikogo dziwić w przypadku brytyjskiej produkcji. Jedyny minus to fakt, że jest tylko 6 odcinków - z chęcią obejrzałabym ich trochę więcej.
Jeśli lubicie brytyjski humor albo chcecie zobaczyć, jak wyglądał dr House i Sherlock Holmes 11 lat temu, to koniecznie obejrzyjcie Fortysomething. Zdecydowanie warto!