"Sekretne życie pszczół" to historia ukazana z perspektywy 14-letniej Lily. Akcja książki rozgrywa się na południu Stanów Zjednoczonych w latach 60-tych. Główna bohaterka, Lily, to biała dziewczynka (kolor skóry odgrywa w powieści istotną rolę) mieszkająca na farmie z ojcem, który - delikatnie rzecz ujmując - do aniołków nie należy. Matka Lily nie żyje, a jej jedynym oparciem jest czarnoskóra opiekunka, Rosaleen. Kiedy Rosaleen chce zarejestrować się jako pełnoprawny wyborca po raz pierwszy w życiu, zostaje pobita, oskarżona o napaść i wtrącona do więzienia Lily postanawia jej pomóc - pomaga jej się wydostać i razem uciekają do Tiburonu, miejsca związanego z matką dziewczynki (Taka nazwa widnieje na jedynym zdjęciu mamy Lily). Trafiają tam do domu trzech sióstr - August, June i May. Parę kłamstw później Lily wraz z Rosaleen zamieszkują na farmie, gdzie pomagają w pracy - August prowadzi bowiem hodowla pszczół. Jak zmieni się ich życie pośród tych ciemnoskórych kobiet i miodu?
Nie napiszę więcej, bo mogę zdradzić za dużo. Mnie się bardzo podobało. Po pierwsze, narracja pierwszoosobowa pozwala nam zrozumieć emocje, jakie targają główną bohaterką. Poza tym opisywana przez nią historia rozgrywa się w bardzo konkretnych czasach, kiedy kolor skóry decydował o wszystkim - niektóre jej spostrzeżenia pozwalają nam w inny sposób zobaczyć temat rasizmu, a czasami rozładowują napięcie (jak chociażby uwaga o Rosaleen i gołębiach). Autorka nie bała się pokazać, jak wyglądała segregacja rasowa na południu USA. Minusem jest ckliwość i pewna przewidywalność, ale z drugiej strony jest to książka naprawdę wzruszająca i zgodnie z opisem na okładce napawająca optymizmem. Podkreślono również, że pigment w skórze nie powinien nas definiować, a jedynie to, jakimi jesteśmy ludźmi. Naprawdę warto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz