Dr Frank Bryant (Michael Caine) to znudzony życiem wykładowca akademicki. Pewnego dnia do drzwi jego gabinetu puka młodziutka Rita (Julie Walters) - ma męża, pracuje jako fryzjerka, ale jak sama twierdzi, nie chce mieć jeszcze dziecka, bo najpierw chce odkryć siebie. I właśnie w tym celu zapisała się na kurs, gdzie poznaje Franka. Różni ich wszystko - wiek, status społeczny, wykształcenie, podejście do życia, ale nagle połączy ich przyjaźń. Co wyniknie z tej relacji?
Wątek mistrz - uczeń jest wyjątkowo znany i bardzo często ukazywany nie tylko w filmach, ale również w literaturze (tak przy okazji: "Edukacja Rity" to adaptacja sztuki autorstwa Willy'ego Russela). W tym przypadku zarówno Rita, jak i dr Frank zdobędą nowe umiejętności i nauczą się czegoś od siebie. Każde z nich ma jakiś problem - Rita nie chce mieć jeszcze dzieci, co niezbyt podoba się jej mężowi, zaś Frank nadużywa alkoholu, przez co ma coraz większe problemy na uczelni. Ich wzajemna relacja nie jest przesłodzona, para głównych bohaterów to ludzie z krwi i kości. Nie z każdą podejmowaną przez nich decyzją się zgadzałam, co tylko dodaje filmowi realizmu. Należy obowiązkowo wspomnieć o aktorstwie, które jest na najwyższym poziomie - Julie Walters jest w roli Rity świetna, to głównie dzięki niej przemiana niedoświadczonej, ale bardzo inteligentnej młodej dziewczyny z pewną siebie i swojej wartości kobietę jest wiarygodna i tak poruszająca i zabawna. Moje serce podbił też Michael Caine w roli nieszczęśliwego, cynicznego profesora - jedyne, co mi przeszkadzało, to jego fryzura, ale co się odwlecze, to nie uciecze. Wcale się nie dziwię, że za swoje role dostali deszcz nagród.
Podsumowując - jeśli jeszcze nie mieliście okazji obejrzeć "Edukacji Rity", powinniście szybko nadrobić zaległości!
Podsumowując - jeśli jeszcze nie mieliście okazji obejrzeć "Edukacji Rity", powinniście szybko nadrobić zaległości!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz