Dzisiaj pora na najnowszą ekranizację "Alicji w Krainie Czarów" Lewisa Carrolla w reżyserii człowieka o nieograniczonej wyobraźni - Tima Burtona.
O fabule napiszę wyjątkowo krótko - osobiście nie znam nikogo, kto choć raz w życiu nie słyszałby o Alicji i jej przygodach. Tytułowa Alicja (Mia Wasikowska) w dniu swojego ślubu wpada do króliczej nory i trafia do tajemniczego świata. Spotyka gadające zwierzęta, zmniejsza się do rozmiaru wróbelka, poznaje Szalonego Kapelusznika (Johnny Depp) i dowiaduje się, jaki los ją czeka...
O fabule tyle, czas zająć się innymi aspektami. Po pierwsze, efekty. Wizualnie film zachwyca - z daleka widać tu nieokiełznaną wyobraźnię Tima Burtona. Scenografia i kostiumy zapierają dech w piersiach - Oscar zdecydowanie zasłużony. Muszę jednak dodać, że film nie nadaje się dla małych dzieci, twórcy nie uciekają od brutalnych i strasznych scen. Aktorzy grają koncertowo i w konwencji bajki - na najwyższych obrotach, z przymrużeniem oka i z przerysowaniem. Wiemy jednak, że bohaterowie przez nich odgrywani sami w sobie są karykaturalni - zwłaszcza Czerwona Królowa (Helena Bohnam Carter). Na długo w pamięć zapadnie nam Biała Królowa (Anne Hathaway), Kot z Chesire (o głosie brytyjskiego komika Stephena Fry) czy Szalony Kapelusznik. Najmniej wyraziście na tym tle wypada tytułowa Alicja (Mia Wasikowska).
Podsumowując, tego filmu nie trzeba polecać miłośnikom twórczości Tima Burtona oraz talentu Johnny'ego Deppa. Jeśli nie jesteście przekonani, to napiszę, że zdecydowanie warto - dla przepięknych kostiumów, muzyki, dobrego aktorstwa, powrotu do czasu dzieciństwa i marzeń o szalonych przygodach. Warto! :)
Podsumowując, tego filmu nie trzeba polecać miłośnikom twórczości Tima Burtona oraz talentu Johnny'ego Deppa. Jeśli nie jesteście przekonani, to napiszę, że zdecydowanie warto - dla przepięknych kostiumów, muzyki, dobrego aktorstwa, powrotu do czasu dzieciństwa i marzeń o szalonych przygodach. Warto! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz