Święta się wprawdzie już skończyły, ale ja jeszcze tkwię w świątecznym nastroju, dlatego dziś recenzja filmu, który oglądałam wczoraj - "Cztery gwiazdki" w reżyserii Setha Gordona.
Kate (Reese Witherspoon) i Brad (Vince Vaughn) są dwójką zakochanych w sobie ludzi. Nie planują ślubu ani dzieci, bo tak im wygodnie. Łączy ich wiele, między innymi niechęć do spędzania świąt Bożego Narodzenia ze swoimi rodzinami. Co roku wybywają na egzotyczne wakacje, a bliskim mówią, że jadą ratować sieroty w Birmie albo szczepić dzieci w Chinach. Tym razem jednak plan urlopu na Fidżi się nie powiódł - lotnisko jest sparaliżowane przez mgłę, a na dodatek reporterka pokazuje Kate i Brada, jak w wakacyjnych strojach szukają nowego połączenia na rajską wyspę. Alibi spalone, co natychmiast wykorzystują ich rodzice. Kate i Brad muszą zatem spędzić święta z jego ojcem, jej matką, jego matką i jej ojcem - cztery świąteczne spotkania w jeden dzień. Jak zakończy się to Boże Narodzenie? Czy ich związek to przetrwa?
Plusem jest wyborna obsada - rodziców głównych bohaterów grają laureaci Oskara. Reese w roli Kate jest naprawdę urocza, ale wpływ na moją opinię może mieć słabość do tej aktorki (ach ten "Spacer po linie"!). Film ma naprawdę kilka zabawnych scen, fajną muzykę, no i pokazuje, że z rodziną najlepiej się wychodzi na zdjęciu (chociaż w tym przypadku Kate mogłaby zaprotestować). Owszem, akcja jest trochę przewidywalna, ale rekompensuje to scena jasełek czy walka w dmuchanym zamku. Twórcom udało się w lekki sposób pokazać, jak ważne jest poznanie drugiej osoby oraz że święta potrafią nam czasem dopiec. Podsumowując, to dobry film świąteczny (oczywiście nie dorasta do pięt filmowi "To tylko miłość"), który można obejrzeć w zimowy wieczór. A fani Reese nie powinni się wahać ani chwili ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz