Królewnę Śnieżkę znają wszyscy. Rupert Sander, reżyser, postanowił opowiedzieć jej historię trochę inaczej. Ravenna (Charlize Theron) podstępem została żoną króla, w czasie nocy poślubnej zabiła go i przejęła władzę w królestwie, a małą Śnieżkę zamknęła w zamkowej wieży. Kiedy królewna skończyła 18 lat, królowa postanowiła ją zabić i zabrać jej serce, aby zapewnić sobie wieczną młodość. Niestety, plan niezbyt się udał - Śnieżka (Kristen Stewart) uciekła, a wysłany po nią do Mrocznego Lasu Łowca (Chris Hemsworth) zamiast ją przyprowadzić do zamku, postanowił jej pomóc. Czy uda im się pokonać Królową i przywrócić w królestwie ład?
Kilka miesięcy temu miała ogromną przyjemność obejrzeć inną wersję Śnieżki, z Julią Robert w roli Złej Królowej (moja recenzja tutaj). Kolejna ekranizacja trochę mniej przypadła mi do gustu. Zacznę jednak od plusów - przede wszystkim Charlize Theron w roli złej królowej. Moim zdaniem ukradła cały film (producenci też tak chyba pomyśleli, w końcu to jej postać jest na I planie na plakacie). Była tajemnicza, niebezpieczna i fascynująca, nie można było od niej oderwać wzroku. W dodatku te jej stroje, były obłędne! Twórcom udało się stworzyć wyjątkowy, mroczny klimat - poza kostiumami pomogły niesamowite efekty specjalne (chociaż niektóre sceny moim zdaniem zostały zrealizowane tylko po to, aby pochwalić się właśnie efektami, a nie żeby popchnąć fabułę do przodu) i ścieżka dźwiękowa. Właśnie, skoro jesteśmy przy muzyce - wielkie brawa dla Florence Welch za utwór "Breath of life", który możemy usłyszeć podczas napisów końcowych. Miłą niespodzianką jest Chris Hemsworth jako Łowca (aczkolwiek sama postać nie zaskakuje) i plejada wybitnych, brytyjskich aktorów w rolach krasnoludków. Przejdźmy do słabszych stron filmu - Kristen Stewart jako Śnieżka. Myślałam, że przynajmniej w tym filmie nie będzie mi dane oglądać jej wiecznie otwartych ust, niestety, zawiodłam się. Szkoda, że większość scen zagrała jedną miną. Podobnie z Księciem Williamem (Sam Claflin), był nijaki i nie zapada w pamięć. No i jeszcze jeden minus, scena bitwy. Owszem, zrealizowana z rozmachem, ale już to widzieliśmy wcześniej. Konkretnie w "Robin Hoodzie" Ridleya Scotta. Te same klify, ta sama plaża - czy naprawdę w Anglii nie ma innych równie malowniczych miejsc? Szkoda, że oglądając "Śnieżkę" miałam przed oczami o niebo lepszą bitwę stoczoną przez Robin Hooda.
Podsumowując, "Królewna Śnieżka i Łowca" to nie jest bajeczka dla dzieci, mamy tu dużo scen, których młodsza publiczność nie powinna oglądać, ale jeśli lubicie historie o walce dobra ze złem i Charlie Theron, to powinniście wybrać się do kina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz