Będąc we Włoszech uwielbiam jeść ich w restauracjach - pyszne jedzenie, cudowny klimat, nie ma na co narzekać. Jednak codzienne stołowanie się, zwłaszcza w czasie dłuższych pobytów, staje się kosztowne. Dlatego kiedy wynajmujemy apartament, to raz na jakiś czas sami gotujemy. Mamy do dyspozycji pomidory, jakich w Polsce nie znajdziecie, szparagi, paprykę, kalafior i mnóstwo innych warzyw. Często można tam kupić przyprawy, prawdziwą oliwę czy lokalne wina. Zaś co do owoców - w tym roku jadłam obłędne maliny, truskawki (kilka dni przed wyjazdem kupiłam sobie w Polsce truskawki i w porównaniu do tych, które zjadłam później we Włoszech, smakowały jakby były z papieru) i kiwi. Moja mama zachwycała się soczystymi brzoskwiniami, a latem nic nie pobije wyciskanego soku ze świeżych, sycylijskich pomarańczy. Pychota! Jeśli będziecie mieć okazję zrobić zakupy na takim bazarku, koniecznie dobrze ją wykorzystajcie, na pewno nie będziecie żałować.
Czas na deser!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz