poniedziałek, 23 lipca 2012

San Giovanni Rotondo

Plan na wczorajszy dzień zakładał wylegiwanie się na plaży i łapanie złotej opalenizny. Niestety, pogoda postanowiła z nas zakpić i powitał nas deszcz. Tak, dobrze napisałam, jestem na południu Włoch i obudził mnie deszcz. Szybko zweryfikowałyśmy nasze plany i postanowiłyśmy odwiedzić miasteczko niezwykle popularne wśród pielgrzymów z całego świata: San Giovanni Rotondo.
Jeśli mieszkacie w Monte Sant’Angelo, to koszt biletu do San G. Rotondo wynosi 1,90 euro w jedną stronę. Bilety dostaniecie w wielu punktach, między innymi w Tabacchio. Nie przejmujcie się, jeśli autobus nie przyjedzie o czasie – po pierwsze, na wszystkich przystankach w mieście pora odjazdu jest taka sama (to oznacza, że na Waszym przystanku autobus na pewno pojawi się później niż wskazuje Wam rozkład jazdy). Po drugie, punktualność na południu Italii to temat niezwykle abstrakcyjny.
Po 45. minutach jazdy dotarłyśmy do San Giovanni Rotondo – tu muszę się przyznać, popełniłyśmy mały błąd i wysiadłyśmy za wcześnie. Postanowiłyśmy jednak skorzystać z okazji i z Piazza Europa ruszyłyśmy w stronę punktu informacji turystycznej. Niestety, był on zamknięty (od poniedziałku do piątku wg tabliczki powinien być otwarty), zatem wiedzione intuicją, po 20 minutach marszu dotarłyśmy do sanktuarium ojca Pio. Kompleks obejmuje stary kościół (wg tablic informacyjnych wybudowany w 1540 roku), nową bazylikę, muzeum poświęcone ojcu Pio oraz usytuowaną w lesie drogę krzyżową. Najstarszy kościół urzeka wyjątkowym klimatem, za to młodsza budowla mnie nie powaliła.  Może to kwestia zbyt nowoczesnego wyglądu, specyficznych malowideł i niezbyt ładnego ołtarza, ale odrobinę się rozczarowałam. Zdecydowanym plusem tego miejsca jest świetnie opracowana trasa, prowadząca od krypt poprzez muzeum pełne pamiątek po duchownym (m. in. setki listów, przybory osobiste, stroje, etc) aż po miejsce spowiedzi. Wstęp do sanktuarium jest bezpłatny. Po wyjściu z sanktuarium po lewej stronie znajdują się schody prowadzące na drogę krzyżową. Polecam zwrócić szczególną uwagę na V stację – Szymon Cyrenejczyk otrzymał twarz Ojca Pio.
Całe miasto jest pod ogromnym wpływem działalności Ojca Pio – na każdym kroku można spotkać jego podobizny, jego twarz jest na wielu sklepowych witrynach, budynkach mieszkalnych, a w wielu ogródkach możemy zauważyć jego popiersie bądź całą rzeźbę. Nie miałyśmy okazji zobaczyć wszystkich atrakcji oferowanych przez to miasteczko, ale z czystym sumieniem mogę polecić je każdemu, w szczególności osobom, którym bliskie jest przesłanie Ojca Pio.
Na sam koniec dnia udałyśmy się na najlepszą pizzę – szczerze, to nie jestem pewna, czy była to najlepsza pizza świata, ale po 8h myślenia tylko i wyłącznie o jedzeniu, ta prosta margherita podbiła moje serce. 























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz