"Tysiąc dni w Wenecji" to zapis wspomnień znanej szefowej kuchni i recenzentki Marleny, która podczas pewnego pobytu w tym wyjątkowym mieście poznaje Nieznajomego o jagodowych oczach i zakochuje się na zabój. On, facet z przeszłością, ona, kobieta po rozwodzie z dorosłymi dziećmi. Dzieli ich język, kultura, łączy miłość - czy to wystarczy?
Ta książka to nie jest typowe love story. Oczywiście głównym wątkiem jest związek Marleny i Nieznajomego, ale dla mnie najciekawsze były opisy życia typowych wenecjan oraz niezwykle smakowite przepisy. Autorka opisując najzwyklejsze nawet potrawy używa języka, dzięki któremu zaczyna mi burczeć w brzuchu. Soczyste owoce, chrupkie pieczywo, świeże ryby, pyszne sery - po przeczytaniu miałam ochotę biec do kuchni i od razu wypróbować jeden z przepisów.
Podsumowując, "Tysiąc dni w Wenecji" to nie jest najlepsza historia miłosna, jaką czytałam, co nie zmienia faktu, że dla miłośników klimatu prawdziwych Włoch i ich kuchni to będzie naprawdę smakowity kąsek.
Podsumowując, "Tysiąc dni w Wenecji" to nie jest najlepsza historia miłosna, jaką czytałam, co nie zmienia faktu, że dla miłośników klimatu prawdziwych Włoch i ich kuchni to będzie naprawdę smakowity kąsek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz