niedziela, 19 lutego 2012

Charlie

Dzisiaj pora na książkę Stephena Chbosky'ego - przed Wami "Charlie".
To powieść w listach - tytułowy Charlie opisuje w nich swój pierwszy rok w liceum. Dzięki jego korespondencji z obcym mu człowiekiem dowiadujemy się, jaki wpływ na jego życie mieli dopiero co poznani przyjaciele. Charlie pierwszy raz się zakochuje, próbuje narkotyków, imprezuje i odgrywa z przyjaciółmi Rocky Horror Picture Show. To wrażliwy piętnastolatek, który lubi książki i składanki muzyczne na kasetach. Skrywa on jednak pewną tajemnicę.
Bądźmy szczerzy, okładka nie zachęca do lektury. Mnie przekonała do tego wiadomość, że zostanie ona sfilmowana, a rolę Sam, przyjaciółki głównego bohatera zagra Emma Watson - chcę zobaczyć, jak poradzi sobie w pierwszej, dużej roli po "Harrym Potterze",  a ponieważ najpierw wolę przeczytać książkę, a dopiero później oglądać film, postanowiłam zaryzykować. Poza tym "Perks of being wallflower" (taki jest oryginalny tytuł) ma w Stanach już status kultowy, więc doszłam do wniosku, że może faktycznie warto. I nie zawiodłam się. Po pierwsze, historia naprawdę wciąga, są fajnie napisane postacie (muszę się przyznać, że początkowo zachowanie Charliego mnie trochę irytowało, to, że na wszystko reagował wyjątkowo uczuciowo, ale z czasem zaczęłam go rozumieć), a tajemnica jest intrygująca i zaskakująca. Autor nie boi się też kontrowersyjnych tematów, mamy tu omówione kwestie samobójstwa, pierwszego razu, narkotyków, alkoholu, aborcji, przemocy, homoseksualizmu - wszystko to podane mądrze i z wyczuciem. Przy okazji dostajemy propozycje książek i filmów, którymi warto się zainteresować. W najbliższym czasie mam zamiar przeczytać "Zabić drozda", "Buszującego w zbożu" i "W drodze", ciekawe, czy spodobają mi się tak bardzo, jak Charliemu.
Podsumowując, "Charlie" to naprawdę dobra książka, nie tylko dla młodzieży. Zmusza do myślenia, wzrusza i bawi. Zdecydowanie warto.

czwartek, 16 lutego 2012

Dzień otwarty w Teatrze Starym w Lublinie

Dzisiaj miałam niesamowitą przyjemność odwiedzić Teatr Stary pierwszy raz po remoncie. Spodziewałam się, że nie tylko ja skorzystam z tej niezwykłej okazji, ale tłum, jaki tam spotkałam, był o wiele większy niż się spodziewałam. Po odstaniu swojej kolejki miałyśmy okazję zobaczyć z bliska kulisy, wejść na scenę i pod nią, odwiedzić garderobę i posiedzieć w nowych fotelach na widowni. Przy okazji dowiedziałyśmy się, że Teatr Stary w Lublinie jest drugim z kolei powstałym teatrem w Polsce. Po powrocie do domu sprawdziłam repertuar na najbliższe kilka miesięcy i nie mogę się doczekać poniedziałku, kiedy pójdę po bilety! :)
Repertuar, zdjęcia, historię teatru i wiele innych informacji znajdziecie na stronie internetowej: http://www.teatrstary.lublin.pl/
A teraz kilka zdjęć (przepraszam za jakość, robione telefonem):









środa, 15 lutego 2012

Żelazna dama / Iron lady

Wczoraj miałam okazję zobaczyć najnowszy film z moją ukochaną aktorką, dlatego dzisiaj kilka słów o "Żelaznej damie" Phyllidy Llyod.
Główną bohaterkę poznajemy,  kiedy jest już panią w starszym wieku. Margaret Thatcher (Meryl Streep) jest wdową i bardzo samotną kobietą. Odwiedza ją co prawda córka (Olivia Colman), ale nie potrafi ona dotrzeć do matki. Historię życia tej fascynującej kobiety poznajemy dzięki jej wspomnieniom. Dowiadujemy się, jak doszła do władzy, co poświęciła, jak poradziła sobie z nienawiścią własnego kraju oraz możemy zobaczyć, jak z córki sklepikarza zmieniła się w najbardziej wpływową kobietą XX wieku.
Ten film nie jest majstersztykiem. Nie powala na kolana scenariuszem ani muzyką (momentami zbyt mocno akcentują, że dzieje się coś ważnego), warto zwrócić uwagę na kostiumy i scenografię - bardzo wiernie odtworzono realia dawnej Anglii. Na szóstkę zasłużyli charakteryzatorzy -  nie tylko dzięki świetnemu przeobrażeniu Meryl w panią premier w sile wieku, ale również dzięki pokazaniu jej jako staruszki. No i dochodzimy do zdecydowanie najmocniejszego punktu. Wystarczą dwa słowa: Meryl Streep. To ona dźwiga na swoich barkach cały film. Rewelacyjnie pokazała ludzką twarz "żelaznej damy", a jednocześnie możemy dokładnie zobaczyć, dlaczego rządziła krajem przez 11 lat. Widzimy silną, zdecydowaną i pewną siebie kobietę, która miała więcej odwagi niż większość mężczyzn.Moim zdaniem trzeciego Oskara ma w kieszeni.
Podsumowując, jeśli cenicie sobie dobre kino, lubicie biografie lub filmy polityczne to powinniście zobaczyć ten film. Ale tak naprawdę każdy powinien go obejrzeć - dla Meryl Streep.

wtorek, 14 lutego 2012

Tysiąc dni w Wenecji

W ten pochmurny dzień pora na książkę o słonecznej Italii - przed Wami "Tysiąc dni w Wenecji".
"Tysiąc dni w Wenecji" to zapis wspomnień znanej szefowej kuchni i recenzentki Marleny, która podczas pewnego pobytu w tym wyjątkowym mieście poznaje Nieznajomego o jagodowych oczach i zakochuje się na zabój. On, facet z przeszłością, ona, kobieta po rozwodzie z dorosłymi dziećmi. Dzieli ich język, kultura, łączy miłość - czy to wystarczy?
Ta książka to nie jest typowe love story. Oczywiście głównym wątkiem jest związek Marleny i Nieznajomego, ale dla mnie najciekawsze były opisy życia typowych wenecjan oraz niezwykle smakowite przepisy. Autorka opisując najzwyklejsze nawet potrawy używa języka, dzięki któremu zaczyna mi burczeć w brzuchu. Soczyste owoce, chrupkie pieczywo, świeże ryby, pyszne sery - po przeczytaniu miałam ochotę biec do kuchni i od razu wypróbować jeden z przepisów.
Podsumowując, "Tysiąc dni w Wenecji" to nie jest najlepsza historia miłosna, jaką czytałam, co nie zmienia faktu, że dla miłośników klimatu prawdziwych Włoch i ich kuchni to będzie naprawdę smakowity kąsek.

niedziela, 12 lutego 2012

Dziewczyna z tatuażem / The girl with the dragon tattoo

Dzisiaj pora na drugi film, który miałam okazję obejrzeć podczas piątkowego maratonu w kinie. Przed Wami najnowsze dzieło Davida Finchera - "Dziewczyna z tatuażem".
Mikael Blomkvist (Daniel Craig) to znany dziennikarz, który zostaje oskarżony o zniesławienie. Uznaje, że stracił wiarygodność i decyduje się usunąć na chwilę w cień. Nie spędzi jednak tego czasu na lenistwie - dostaje bowiem propozycję od właściciela dużego koncernu, Henrika Vangera (Christopher Plummer), aby wyjaśnić sprawę morderstwa sprzed lat. W tym zagmatwanym śledztwie Blomkvistowi pomaga genialna hakerka Lisbeth (Rooney Mara), która ma spore problemy z prawem. Liczba podejrzanych jest długa, brak motywu, a odkrywane fakty są coraz bardziej przerażające.
Więcej o fabule nie będę pisać, bo mogę za dużo zdradzić. Zresztą, jeśli ktoś czytał książkę ("Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" Stiega Larssona), dobrze wie, co się będzie działo. Skoro jestem już przy tym temacie, film jest wierna ekranizacją, zmienili mało rzeczy i mało wycięli (skróty czy zmiany nie są bardzo rażące, niektóre ułatwiają oglądanie filmu osobom, które książki nie czytały). Mocnym punktem jest mroźny klimat Szwecji, rewelacyjny muzyka (już sama czołówka pokazuje, czego możemy się spodziewać - ta animacja + świetny utwór dały świetny efekt), no i aktorzy. Daniel Craig jest moim zdaniem idealnym wyborem na Blomkvista, oglądając szwedzką adaptację cały czas zastanawiałam się, jak mężczyzna o takim wyglądzie może być takim playboyem. Patrząc na Craiga, nie mam takich wątpliwości. Podobnie z Eriką, którą zagrała Robin Wright (w szwedzkiej wersji pani redaktor nie wyglądała na kobietę, za którą szaleje dwóch facetów). Bardzo dobrze wypadła w roli Lisbeth młodziutka Rooney Mara - fani na całym świecie porównywali ją do odtwórczyni Salander w szwedzkiej adaptacji, Noomi Rapace, jeszcze zanim film trafił na ekrany. Moim zdaniem Rooney obroniła swoją Lisbeth, nie skopiowała kreacji swojej koleżanki, ale pokazała ją w inny sposób. Muszę też ostrzec, że Fincher nie bał się pokazać brutalnych scen (np gwałtu).
Podsumowując, "Dziewczyna z tatuażem" to bardzo, bardzo dobry film, który powinni obejrzeć nie tylko fani książkowego oryginału.

sobota, 11 lutego 2012

Mój tydzień z Marylin / My week with Marylin

Wczoraj spędziłam kilka godzin w kinie i obejrzałam dwa dobre, choć znacznie różniące się od siebie filmy. Najpierw opiszę ten pierwszy, czyli "Mój tydzień z Marylin" w reżyserii Simona Curtisa.
To historia nieznanego dotąd romansu Marylin Monroe (Michelle Williams), który miał miejsce w Londynie, gdzie kręciła razem z sir Laurencem Olivierem (Kenneth Branagh) film "Książę i aktoreczka". Na planie poznaje młodego asystenta reżysera Colina Clarka (Eddie Redmayne), w którym zakochuje się śliczna dziewczyna odpowiedzialna za kostiumy, Lucy (Emma Watson).
Co do samego filmu - plusem jest scenariusz (to biografia, ale opowiedziana z odpowiednią dawką humoru i wzruszenia), kostiumy (jak ta Marylin się ubiera!), muzyka, no i sam pomysł. Poza samą historią rodzącego się uczucia pomiędzy Marylin a Clarkiem, możemy podejrzeć, jak wygląda praca na planie filmu, ile razy trzeba powtórzyć ujęcie i jakie fanaberie mają aktorzy. Jednak najmocniejszym punktem jest oczywiście aktorstwo - Marylin w wykonaniu Michelle Williams jest po prostu świetna, z jednej strony świadoma swoich atutów seksbomba i gwiazda światowego formatu, z drugiej uzależniona od leków, przerażająco samotna kobieta. Moją uwagę przykuł również Kenneth Branagh jako sir Laurence Olivier i Emma Watson w roli Lucy, która udowodniła, że potrafi zagrać inną postać niż Hermiona z serii filmów o Harrym Potterze.
Podsumowując, jeśli lubicie dobre kino, macie ochotę obejrzeć plejadę brytyjskich aktorów (Judi Dench!) albo macie słabość do najsłynniejszej blondynki w historii kina, musicie obejrzeć ten film.

piątek, 10 lutego 2012

I Kujawsko - Pomorskie Spotkania Teatralne "Zwierciadła"

W czwartek w nocy po długiej podróży pociągiem wróciłam z Bydgoszczy. Spędziłam tam cudowne dwa dni. Powodem, dla którego zjawiliśmy się tam (pojechałam z przyjaciółmi z Fundacji), była I edycja kujawsko-pomorskich Spotkań Teatralnych "Zwierciadła".
Może najpierw wyjaśnię, czym są Zwierciadła - to festiwal teatralny dla młodzieży organizowany przez młodzież, odbywający się w szkole (spektakle są odgrywane na salach gimnastycznych, etc). Pomysł narodził się w głowie Darka Figury jeszcze w czasie jego edukacji licealnej. I tak w II Liceum Ogólnokształcącym im. Hetmana Jana Zamoyskiego w Lublinie powstały Zwierciadła. Teraz, kiedy w Lublinie odbędzie się 9 edycja, postanowiliśmy pójść z tym pomysłem w Polskę. Dzięki projektowi Spotkajmy Się Teatralnie mogliśmy nawiązać współpracę z 5 liceami z różnych miast - współpracują z nami szkoły z Białegostoku, Olsztyna, Rzeszowa, Zielonej Góry i Bydgoszczy. I to w Bydgoszczy właśnie odbyły się pierwsze w tym roku Zwierciadła. :)
Chcę w tym miejscu podziękować organizatorom - wykonaliście kawał dobrej roboty, wszystko było dopięte na ostatni guzik. Byliście cudowni i Wasza pozytywna energia była wyjątkowa zaraźliwa! :) Gratulacje! :)
A co do samych Zwierciadeł - mogliśmy obejrzeć kilka bardzo dobrych spektakli, w ramach imprezy towarzyszącej byliśmy na fajnym koncercie, a w przepięknej kawiarence mogliśmy zjeść przepyszne ciasta.
Szczegółową fotorelację znajdziecie na stronie http://www.bydgoszcz.zwierciadla.eu/
Chciałam jeszcze podziękować moim towarzyszom podróży - to również dzięki Wam tak wspaniale wspominam te kilka dni. Dziękuję!












poniedziałek, 6 lutego 2012

Autograf Jane Fondy

Wysłałam list i zdjęcie 17 marca 2009 roku na adres teatru, w którym występowała, a 9 kwietnia 2009 roku otrzymała moje zdjęcie podpisane i z dedykacją.

niedziela, 5 lutego 2012

Glina

Przeglądając program telewizyjny natrafiłam na powtórki jednego z moich ulubionych seriali (tak przy okazji, 1 w nocy to idealna pora na serial kryminalny, tylko kto go wtedy ogląda?). Specjalnie dla Was - "Glina".
"Glina" Władysława Pasikowskiego to historia o zbrodni, śledztwie, braku sprawiedliwości, ale przede wszystkim o dwóch policjantach. Pierwszy to komisarz Gajewski (Jerzy Radziwiłowicz), doświadczony policjant z wydziału zabójstw, po rozwodzie, w związku z młodszą od siebie kobietą (w roli pielęgniarki Agaty - Urszula Grabowska), ma młodą córkę (Anna Cieślak) i zero złudzeń. Prowadzi wyjątkowo niezdrowy tryb życia, nałogowo pali, nie sypia, pracuje 7 dni w tygodniu i jego całym światem są trupy. Do jego grupy dołącza młody, niedoświadczony policjant, Artur Banaś (Maciej Stuhr). Przerwał studia prawnicze (a dokładniej rzecz ujmując, został z nich wyrzucony), postanowił zatem zaciągnąć się do policji, jak jego ojciec. Ta trudna na początku relacja dwóch poranionych przez życie facetów przeradza się w przyjaźń, która pomoże im przetrwać w morzu zalewających ich kolejnych trupów.
W "Glinie" pierwsze skrzypce grają Radziwiłowicz i Stuhr, ale nie można zapomnieć o genialnych postaciach drugoplanowych i epizodach. Moim numerem jeden jest Jóźwiak (Jacek Braciak) - z pozoru spokojny i opanowany, w odpowiedniej sytuacji staje na wysokości zadania i zachowuje się jak rasowy "pies". Wszyscy bohaterowie są świetnie rozpisani i zagrani (możemy oglądać m.in. Mariana Dziędziela, Marcina Dorocińskiego, Roberta Gonerę, Agnieszkę Pilaszewską, Małgorzatę Braunek, Annę Dereszowską, Annę Radwan, Agatę Buzek i wielu, wielu innych). Pasikowski postawił na rewelacyjny scenariusz, nietuzinkowe morderstwa i śledztwa, czarny humor, wyjątkowy klimat (Warszawa jest brudna, nieprzyjazna, sprawia poczucie ciągłego niebezpieczeństwa) i bardzo, bardzo dobre dialogi. Wszystko tu do siebie pasuje, każdy element jest istotny, a całość składa się na wybitny serial kryminalny. Gorąco polecam!

sobota, 4 lutego 2012

Rzeź / Carnage

Dzisiaj pora na najnowszy film Romana Polańskiego - czas na "Rzeź"!
Historia jest prosta: dwie pary spotykają się, aby wyjaśnić sprawę bójki ich dzieci. Penelope (Jodie Foster) i Michael (John C. Reilly) oraz Nancy (Kate Winslet) i Alan (Christoph Waltz) to przedstawiciele klasy średniej, wykształceni, na poziomie. Zwyczajna z pozoru rozmowa przeradza się jednak w przerażająco szczerą i bardzo zabawną słowną walkę....
To nie jest komedia w stylu"Kac Vegas" czy "American Pie". Tutaj najważniejsze są niezwykle soczyste dialogi, inteligentne żarty (aczkolwiek niektóre sceny - jak na przykład problem zdrowotny Nancy - są bardzo dosłowne, aczkolwiek dalej śmieszne), no i rewelacyjne aktorstwo. "Rzeź" stoi przede wszystkim aktorami - Kate Winslet jest fantastyczna, pełna emocji, nieprzewidywalna, szalona. Jodie Foster jej nie ustępuje, obydwie grają koncertowo. Kroku dotrzymują im panowie - zarówno John Reilly, jak i Christoph Waltz są wiarygodni, zabawni, po prostu świetni. W sumie nie ma się co dziwić - wszyscy oni zostali zauważeni przez Akademię Filmową (Foster, Winslet i Waltz otrzymali statuetki, Reilly był nominowany). Niektórym może przeszkadzać teatralność filmu (praktycznie cała akcja dzieje się w jednym pomieszczeniu, na ekranie cały czas są ci sami aktorzy, oszczędna scenografia, itd), ale dla mnie to tylko zaleta. Zamiast koncentrować się na plenerach, możemy w pełni skupić się na akcji. A doprawdy jest na czym. 
Podsumowując, jeśli lubicie inteligentne komedie, cenicie wyśmienite aktorstwo, doceniacie kunszt reżyserski Romana Polańskiego, to pędźcie do kina! "Rzeź" to obowiązkowa pozycja dla każdego kinomana!