Dziś czas na bestseller wydawniczy sprzed kilku lat - "Jeden dzień" Davida Nichollsa.
Emma i Dexter spędzają ze sobą noc po rozdaniu dyplomów - nie, to nie to, o czym właśnie pomyśleliście. Mimo przeciwieństw świetnie się dogadują i postanawiają zostać przyjaciółmi. Przez następne 20 lat w rocznicę swojego spotkania - 15 lipca, dowiadujemy się, na jakim etapie życia są. Pierwsza praca, związki, wakacje, sukcesy, porażki i oczywiście ich niesamowita relacja...
Opinie na okładce troszkę mnie zmyliły - niesłychanie poruszająca, absolutnie wspaniała, itd. Niekoniecznie. Przez większość czasu zastanawiałam się, jakim cudem Emma polubiła Dextera. OK, przeciwności się przyciągają, ale mimo wszystko. Ona jest zakompleksiona, ma swoje przekonania i ideały. On to rozpieszczony dzieciak z bogatego domu, uwielbia imprezowy tryb życia, a słowo odpowiedzialność powoduje u niego drgawki. Przez 20 lat obserwujemy, jak tych dwoje dorasta (właściwie jak Emma dorasta, a Dexter robi wszystko, byle tylko tego uniknąć). Im dłużej czytałam, tym bardziej lubiłam Emmę - aczkolwiek jej niektóre zachowania uważałam za głupie. Co do Dextera, przez większość czasu miałam ochotę go uderzyć książką w głowę. To naprawdę fascynujące, jak irytujący może być główny bohater - zachowuje się jak gnojek i wystawia na próbę inteligencję Emmy, w końcu jak ktoś normalny może lubić człowieka, który niszczy wszystkie relacje łączące go z ludźmi, ciągle kogoś rani i zachowuje się jak egoista? Najwyraźniej przyjaźń jest ślepa i nie opiera się na rozsądku. Pozostałe wątki i postacie są dobrze napisane. Historia tej dwójki jest całkiem wciągająca, ale mnie rozczarowała. Zakończenie miało być takie słodko - gorzkie, ale ja uważam, że było wyjątkowo melodramatyczne, co wcale nie jest plusem. Jeśli jednak lubicie romantyczne opowieści o życiu, przyjaźni i miłości, to "Jeden dzień" na pewno się Wam spodoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz