Kelly Canter (Gwyneth Paltrow) to gwiazda muzyki country. Po pobycie w klinice odwykowej, gdzie nawiązuje romans z początkującym piosenkarzem (Garrett Hedlund), postanawia tryumfalnie wrócić na scenę. Jej mąż (Tim McGraw) planuje wielką trasę koncertową, w czasie której jako support występować będzie młodziutka gwiazdka i zwyciężczyni konkursu piękności Chiles (Leighton Meester). Jednak nie wszystko układa się po ich myśli. Kelly nadal walczy z uzależnieniem, a zazdrość o młodszą wokalistkę powoli rujnuje jej małżeństwo. Czy uda jej się przezwyciężyć demony przeszłości i na nowo rozkochać w sobie tłumy?
Pora na plusy i minusy. Zacznę od genialnej Gwyneth Paltrow - po raz kolejny pokazuje, na co ją stać i udowadnia, że otrzymany kilka lat wcześniej Oscar nie był pomyłką. Kelly w jej wykonaniu jest postacią, którą kochamy mimo błędów, jakie popełniła. Jest przejmująca szczera i prawdziwa, a jej wykonanie piosenki "Home" to prawdziwa perełka (zasłużona nominacja, aż żal, że nie dostała za to kolejnej statuetki). Skoro jesteśmy przy piosenkach, to wielkim zaskoczeniem dla mnie było to, jak Gwyneth świetnie śpiewa. Na scenie zachowuje się jak prawdziwa piosenkarka, a jej głos jest naprawdę bardzo dobry! Podobnie jest z Leighton i Garrettem, nie spodziewałam się, że potrafią tak dobrze śpiewać (Leighton co prawda nagrała wcześniej kilka kawałków, m. in. "Good girls go bad", ale piosenki country to zupełnie inna para kaloszy). Cała muzyka jest świetna i mimo, że nie jest fanką country, to kilka utworów na stałe zagościło na mojej playliście. Plusem jest dla mnie scenariusz - kilka sytuacji jest przewidywalnych, zgadzam się, ale mimo to wzruszam się za każdym razem i za każdym razem śpiewam razem z bohaterami. Szkoda, że tak mało osób miało okazję obejrzeć "Country strong" (u nas trafił od razu na DVD), dlatego jeśli jeszcze nie udało Wam się go zobaczyć, to koniecznie nadróbcie braki. Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz