"Gangster" opowiada historię 3 braci Bondurant: młodego i bardzo ambitnego Jacka (Shia LeBouf), nadużywającego alkoholu choleryka Howarda (Jason Clarke) i "nieśmiertelnego" Forresta (Tom Hardy). Jest okres prohibicji, a bracia Bondurant utrzymują się z nielegalnej produkcji akoholu. Na ich nieszczęście w miasteczku pojawia się nadgorliwy agent Charlie Rakes (Guy Pearce), który postanawia podporządkować sobie wszystkich bimbrowników i zmusić ich do płacenia haraczu. Forrest nie zamierza się jednak poddać bez walki...
Czas na przejście do plusów i minusów (tych drugich jest zdecydowanie mniej). Na sam początek aktorstwo. Tom Hardy jest niesamowity, mało mówi, troszkę ospały, wydawałoby się, że to typ misia. Nic bardziej mylnego - może nie jest mocno gadatliwy, ale czasami budzi się w nim prawdziwe zwierzę. Zachwyciła mnie Jessica Chastain w roli Maggie, bardzo podobał mi się Gary Oldman jako konkurujący z braćmi Bondurant gangster. Prawdziwą perełką jest agent Rakes w wykonaniu Guy'a Pearce'a. Jego postać jest przerażająca i obrzydliwa jednocześnie, wzbudza nas wstręt i prawdziwy strach, jest totalnie nieobliczalny, przez co jeszcze bardziej straszny. Oczarowała mnie przepiękna muzyka (brawa dla Nicka Cave'a), cudowne zdjęcia, ale przede wszystkim rewelacyjny scenariusz (jeszcze raz brawa dla Nicka Cave'a!). Owszem, kilka sytuacji jest przerysowanych albo przesłodzonych (to ten jeden z dwóch minusów), ale zdecydowana większość wbija w fotel. Smaczku dodaje fakt, że opowiedziana w filmie historia braci jest prawdziwa. W tym miejscu muszę jednak ostrzec - osoby wrażliwe na krew albo brutalność na ekranie muszą zdawać sobie sprawę, że przemoc jest niczym osobny bohater. Krew leje się gęsto, bohaterowie w czasie walki nie mają żadnych hamulców. Kilka scen jest naprawdę mocnych, zdecydowanie nie dla młodszych widzów (no i tych bardziej wrażliwych). Drugim i ostatnim minusem moim zdaniem jest Shia LeBouf. Jego postać jest jedną z tych pierwszoplanowych, ale zdecydowanie odstaje od pozostałych. Blednie zwłaszcza w scenach z Tomem Hardy i Guy'em Pearcem. Jest najsłabszy aktorsko, a mnie osobiście młody Jack niesamowicie irytował.
Podsumowując, "Gangter" to naprawdę dobry film, z bardzo dobrymi rolami i świetną muzyką. Zdecydowanie polecam!