To historia Beth (Kristin Bell), kuratorki z Nowego Jorku, która udaje się do tytułowego Rzymu na ślub swojej siostry. Poznaje tam przystojnego reportera Nicka (Josh Duhamel), do którego zaczyna odczuwać coś więcej niż tylko sympatię. Niestety, Nick nie odwzajemnia jej uczuć (a przynajmniej tak jej się wydaję), więc rozgoryczona Beth postanawia wyjąć monety z rzymskiej fontanny miłości, nie do końca zdając sobie sprawę z konsekwencji tego czynu. Nieoczekiwanie odkrywa, że stała się obiektem zainteresowania coraz większej liczby mężczyzn ...
Oczywiście wszyscy wiedzą, jak ta historia się skończy. Plejada adoratorów Beth miała być z założenia śmieszna, u mnie wywoływała raczej uśmiech zażenowania. Obowiązkowi przyjaciele głównych bohaterów nie wyróżniali się niczym specjalnym. Zabrakło mi dobrego soundtracku, naprawdę śmiesznych żartów, przynajmniej jednej bardzo dobrej roli. Nawet mój ukochany Rzym został potraktowany po macoszemu, nie widać jego wyjątkowej magii (no może oprócz Fontany Di Trevi). Naprawdę szkoda, bo w sumie twórcy mieli fajny pomysł na film (co się stanie, jeśli zaczniemy mieszać z magią?). Niestety, nie wyszło. Jeśli chcecie zobaczyć Wieczne Miasto ukazane jak należy, zobaczcie "Rzymskie wakacje". "Pewnego razu w Rzymie" możecie sobie darować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz