Oglądając film zawsze staram się znaleźć jakiś pozytywny element. Ok, scenariusz praktycznie nie istnieje, aktorzy grają, jakby robili to za karę, ale za to dostaliśmy na pocieszenie piękne kostiumy i zdjęcia. Czasami jedynym dobrym aspektem jest muzyka. Dziś spis filmów, które zdecydowanie nie należą do tych najlepszych, ale mogą pochwalić się świetnym soundtrackiem.
Batman Forever - Val Kilmer nie jest moim ulubionym Batmanem, Chris O'Donell też nie zachwycił mnie jako Robin, ale za to ścieżka dźwiękowa jest naprawdę dobra. Znajdziemy na niej m. in. Kiss from a rose Seal'a czy Hold me, thrill me, kiss me, kill me U2.
Bodyguard - romans pomiędzy gwiazdą filmową a jej ochroniarzem nie jest produkcją, która zbiera dobre recenzje. Nie czas dyskutować teraz dlaczego (ta lista byłaby długa), warto jednak podkreślić, że w tym filmie jest dużo dobrych piosenek. Królowały na listach przebojów, a utwór I will always love you to jeden z największych hitów w karierze Whitney Houston.
LOL - na ten film trafiłam tylko wyłącznie dlatego, ponieważ chciałam zobaczyć Demi Moore w nowej roli. Dostałam historię o nastolatce (w tej roli Miley Cyrus) i jej matce. Sama historia mnie nie porwała, ale muzyka to zupełnie inna kwestia. Rock Mafia, Foster the People, Ingrid Michaelson czy Rolling Stones to tylko część wykonawców, których utwory znajdują się na soundtracku. Do filmu już raczej nie wrócę, ale do ścieżki dźwiękowej wracam bardzo często.
Saga Zmierzch - pierwsza część była jeszcze w porządku (aczkolwiek efekty specjalne pozostawiają naprawdę sporo do życzenia), z każdą kolejną było gorzej, tzn niezamierzenie śmieszniej, ponieważ w czasie oglądania naprawdę można się popłakać ze śmiechu, ale nie jestem pewna, czy o to chodziło twórcom. Na szczęście osoba odpowiedzialna za soundtrack nie zawodzi - w każdym filmie dostajemy sporo dobrej muzyki. Na liście wykonawców znajdziemy m. in. Muse, Green Day, Linkin Park, Paramore czy Florence and the Machine.
Wieczór panieński - film, który miał być komedią, okazał się być wyjątkowo mało śmieszny. Największym pozytywem okazała się muzyka - to właśnie dzięki pewnemu seansowi utwór I'm gonna be zespołu The Proclaimers został piosenką, która już zawsze będzie mi się kojarzyła z zeszłorocznymi wakacjami i wyjazdem do Pragi. Jak to mówią, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
A jakie filmy Wy dopisalibyście do listy? Może uważacie, że jeden z przeze mnie wymienionych nie zasługuje na miejsce na liście? Jestem ciekawa Waszych opinii. :)