Sobotę spędziłyśmy bardzo czynnie. Najpierw wizyta na King's Cross, gdzie chciałyśmy zobaczyć Peron 9 i 3/4, ale tłum dzieciaków zaowocował, że nie zrobiłyśmy tam sobie pamiątkowego zdjęcia. Następnie udałyśmy się na spacer po okolicy, dziewczyny poszły obejrzeć stadion Arsenalu, a stamtąd udałyśmy się na Baker Street. Tam również nie udało się nam zrobić zdjęcia pod słynnym numerem 221b, ponieważ najpierw trzeba kupić bilet do muzeum i postać w długiej kolejce, inaczej zrobienie fotografii pod szyldem z jednym z najbardziej znanych adresów w Londynie jest niemożliwe. Trudno, może skuszę się następnym razem. Kolejnym punktem dnia było spotkanie z moją siostrą Anetą. Oprowadziła nas po Notting Hill, gdzie dziewczyny upolowały kilka rzeczy. Udało nam się z Becią zajrzeć do najstarszego kina w Londynie - mogłabym tam zamieszkać, jest po prostu przepiękne! Po krótkiej przejażdżce dotarłyśmy do Hyde Parku. Widziałyśmy Royal Albert Hall, trochę pospacerowałyśmy, niektóre z nas pokarmiły ptaki, później poszłyśmy do Harrodsa - tam niestety nie zrobiłyśmy żadnych zakupów. Trochę zmęczone, ale głodne wrażeń udałyśmy się na Picadilly Circus. Kilka zdjęć i w drogę, kierunek Soho i Chinatown. Zaskoczyła mnie ilość teatrów, dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że przecież jesteśmy na West Endzie! Dotarłyśmy aż do Trafalgar Square, a w drodze powrotnej (chciałyśmy dojść do Parlamentu) spotkałyśmy Benedicta Cumberbatcha! Do tej pory troszkę nie mogę w to uwierzyć i gdyby nie moja kochana Aga to pewnie nie miałybyśmy pamiątkowego zdjęcia, bo szczerze mówiąc było mi głupio podejść. Wiecie, facet przyszedł prywatnie do teatru (gdzie tak swoją drogą tego wieczora występował James McAvoy - jego niestety nie udało nam się spotkać, ale kto wie, może następnym razem?), ale koniec końców przełamałyśmy się i mamy cudowne zdjęcie. Ciężko na nim nie zauważyć, jak bardzo się cieszę, prawda? :) Po tym niespodziewanym spotkaniu udałyśmy się pod Parlament, który wieczorem wygląda równie imponująco, co w świetle dnia. Kilka zdjęć na tle London Eye, spacer w stronę Trafalgar Square (A może teraz uda nam się zobaczyć McAvoy'a?!), żeby przypadkiem trafić na Leicester Square - to tam znajduje się kino Odeon i odbywają się najważniejsze premiery filmowe. Zaraz obok jest czteropoziomowy sklep M&Ms. Robi wrażenie! ;) Na sam koniec wróciłyśmy na Picadilly Circus, ostatnie pamiątkowe zdjęcia i bieg do autobusu nr 94, czas się pakować!
Niedziela to był nasz ostatni dzień w Londynie - dziewczyny pojechały zobaczyć jeden z architektonicznych "must-see!", a następnie po małych zawirowaniach wsiadłyśmy na pokład. Muszę przyznać, że te kilka dni minęły niezwykle szybko. Zaplanowałyśmy już kolejny wypad (Wiedeń albo Kopenhaga), ale każda z nas liczy, że uda nam się też wrócić kiedyś do Londynu, tylu miejsc nie zdążyłyśmy jeszcze zobaczyć! My myślami jesteśmy już w kolejnej podróży, a Was zachęcam do obejrzenia zdjęć - jest ich jeszcze trochę ;)
|
Benedict Cumberbatch! |
|
Ostatni wieczór, czas się pakować! :( |